wróć do strony głównej

wróć do spisu treści

DY DZIECKO UTRACIŁO ŻYCIE NA SKUTEK SAMOBÓJSTWA




Część chwalebna

Część chwalebna

I. Zmartwychwstanie Pana Jezusa

Jezu, Tyś wcześniej zapowiadał zdumionym apostołom to wszystko, co już wkrótce miało się z Tobą stać... Ty uprzedziłeś, że "zostaniesz wydany w ręce pogan, że będziesz wyszydzony, zelżony i opluty, że ubiczują Cię, zabiją, lecz zmartwychwstaniesz trzeciego dnia. Oni jednak nic z tego nie mogli zrozumieć" (wg Łk 18,32-33)... My jednak, tragiczni rodzice, przybici ogromem cierpienia po stracie dziecka, które zmarło w wyniku samobójstwa - wcześniej nie odebraliśmy sygnału z jego strony, że dzieje się coś złego; nie dopatrzyliśmy się najmniejszej zapowiedzi tego, co ma się stać. A jeśli nawet były takie, to nie umieliśmy odczytać, nie traktowaliśmy poważnie przekazów, które nam dawało. Nie wiedzieliśmy nic...

Zdarza się, że śmiertelny krok nadchodzi nagle, bez ostrzeżenia, tak więc i w naszej sytuacji nie mogliśmy przewidzieć nadchodzącej tragedii. Lecz jeśli dziecko na naszych oczach walczyło z czymś, co je przerasta, a my nie mieliśmy pojęcia o tym, co z nim się dzieje; jeśli nie docierały do nas znaki, które dawało nam; jeśli nie widzieliśmy "oznak jego cierpienia, samotności, czy izolacji od najbliższych przez zamykanie się w pokoju, niechęci do kontaktów ze swoim otoczeniem... Jeśli nie przykładaliśmy należytej uwagi do tego, że ma coraz większe trudności w nauce, że się uchyla od obowiązków... że skrajnie nie dba o swój strój, że cierpi na bezsenność, że nie ma apetytu" (wg Thér?sy Hannier)... że bywa "nieobecne" duchem, jakby pod wpływem narkotyków - tym większy ból, tym większy żal możemy mieć do siebie...

Może bagatelizowaliśmy to jego dziwne zachowanie ? A może szkoła ze swej strony także nie wykazała zainteresowania tym ? Trudno to dziś rozsądzić... Tak czy inaczej, wszystko uszło naszej uwadze, bo, widać, nasze więzi z dzieckiem były zbyt słabe, powierzchowne; nie takie, jak powinny być we wzorowej rodzinie... Widać, nie potrafiliśmy kochać go tak, jak należało, nie umieliśmy go zrozumieć, nie próbowaliśmy dopomóc w rozwiązywaniu jego problemów, dodać odwagi do walki z przeciwnościami... I choć zdajemy sobie sprawę, z tego, że co się stało, to już się nie odwróci, czujemy się współwinni śmierci naszego dziecka...

O Boże, wejrzyj na nasz ból, na nasze wyrzuty sumienia i okaż swoją wielkoduszność dla naszych strasznych ran. Przebacz nam popełnione grzechy i wszelkie zaniedbane dobro, przez co sami na siebie ściągnęliśmy nieszczęście. I chociaż wszelki żal dziś jest już poniewczasie, przyjmij przynajmniej naszą skruchę w obliczu tego, co się stało, i naszą prośbę, abyś nas wspierał w usilnej pracy nad sobą, aby już nigdy w naszym domu nie doszło do tragedii...

Ty wiesz, o Panie, że "dla wielkiej rzeszy młodych ludzi śmierć samobójcza jest nieszczęśliwym wypadkiem, jest bólem życia" (wg ks.Jeana Toulata), które stało się dla nich nazbyt skomplikowane, a "wszystkie sprawy przykre" (wg Koh 2,17) - najczęściej z braku zrozumienia w szkole, w domu czy w środowisku; z powodu szykan, osaczenia albo kompromitacji; z powodu kłopotów z nauką lub przez zawód miłosny. Stąd niejednemu łatwo przyszło "znienawidzić swe życie" (wg Koh jw.) i pozbawić się go... Tylko dlaczego nasze dziecko poczuło się zmuszone, by uczynić ten krok...? Ty wiesz i to, że "w życiu ludzkim są takie dni, gdy wszystko wydaje nam się puste i beznadziejne, jakby spowite w jakąś szarość" (wg Bogdana Biernackiego). Pewnie dlatego, że "kondycja nasza jest kondycją cierpienia, gdyż człowiek jako ofiara zła, zgnębiony jest strapieniem i swoją własną nędzą" (Philippe Madre). Tylko dlaczego nasze dziecko nie rozumiało tego, że cokolwiek by trapiło je, nie wolno było mu zapomnieć, że "zabijając siebie samego, zabija się człowieka" (św.Augustyn); że "samobójstwo jest pewnym rodzajem zabójstwa" (wg ks.J.T.jw.)...

Jezu, to oczywiste, że przyjmując naszą ludzką naturę "nie chodziło Ci o to, byś miał uczestniczyć w naszym grzechu, lecz o to, abyś mógł postawić się na naszym miejscu" (wg P.M.jw.) i odczuć to, co przeżywamy będąc jedynie ludźmi... odczuć chociażby to, czym jest totalne załamanie, gdy nieprzebyta ciemność ogarnia ludzką duszę. Prosimy więc, weź pod uwagę okoliczności łagodzące grzech samobójstwa naszego dziecka, które stoi przed Tobą. Okaż mu swoje miłosierdzie i daj mu swe zbawienie...

To smutne, lecz prawdziwe, że "nasza zachodnia cywilizacja rozwinęła się tylko w sferze materialnej: zgubiła swoją duszę... a młodym, wbrew pozorom, potrzeba duchowości, prawdziwych wartości, takich jak: autentyczność, uczciwość, miłość... a także prawdziwych kryteriów: przede wszystkim wolności, twórczości i współpracy, a nie autorytatywności, produktywności, współzawodnictwa. I tak, młodzi, ambitni ludzie uciekają przed społeczeństwem, które zawiodło ich; uciekają w aktywność, we wzniosłe i szlachetne czyny, które są jakby rodzajem ujścia dla ich gwałtownych uczuć" (wg "Dzieci nieba"). "Szukają "pełni w świecie, gdzie wszyscy zadowalają się względnością" (wg Christine z jw.); "szukają Absolutu... Jeśli jednak nie mogą znaleźć właściwych dróg, aby osiągnąć go, wtedy, paradoksalnie, nie chcą pójść na kompromis i wybierają śmierć. Taka decyzja oznacza dla nich sprzeciw wobec życia byle jakiego; oznacza wezwanie do tego, by móc inaczej żyć, więc popełniając samobójstwo są przekonani, że wybrali "lepszy świat"... [Może więc także nasze dziecko], nie mogąc znieść tej odległości pomiędzy wysokością swego wzniosłego ideału, a prozą życia, przyziemnością, nie wytrzymało, czując się zmuszone do odejścia" (wg ks.J.T.jw.)... Tylko dlaczego żadne z nas nie mogło dostrzec tego... ?

A może zbyt wysoko poszukujemy przyczyn desperackiego kroku ? Może po prostu było znudzone miałkością zwykłych szarych dni, nie mając żadnych konkretnych zajęć czy zainteresowań ? A może było zbyt leniwe, aby się podjąć czegokolwiek; niepomne tego, że "lenistwo jest gniazdem wszelakich pokus, myśli próżnych i złych, a przez to zaproszeniem diabła do kuszenia człowieka" (wg św.Bernarda)... A może wdało się w jakieś złe towarzystwo, w hazard lub narkomanię i będąc zadłużone nie znajdowało wyjścia...? Dzisiaj już nic nie ma znaczenia - dziecko nie żyje, my cierpimy, bo nikt nam go nie wróci.

Teraz dopiero odczuwamy, jak bardzo ważne było dla nas, jak bardzo kochaliśmy je. Teraz dopiero pojmujemy, jak będąc uwiedzeni przez sprawy tego świata, zaniedbaliśmy to, co było najważniejsze. Teraz dopiero, "kiedy dusze nasze zostały oczyszczone z rumowiska, które przysypywało je - i w nas się odsłoniło jądro czystej miłości" (wg PJ do Małgorzaty Balhan). Prosimy więc, o Panie, który masz nasze dziecko w swojej mocy "racz być dla niego dobry i przyjmij je życzliwie. Życie zadało mu nazbyt dużo cierpienia, dlatego śmierć wydała się dla niego utęsknionym wyzwoleniem od życia... od życia, które dzień po dniu stało się dla niego ciężarem nie do uniesienia... [Nie bądź mu Sędzią, lecz Zbawicielem], i zechciej dać mu [tam, gdzie jest], prawdziwe, pełne życie" (wg o.Phila Bosmansa)...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


II. Wniebowstąpienie Pana Jezusa

Zanim "uniosłeś się do góry i obłok zabrał Cię sprzed oczu" (wg Dz 1,9) zdumionych apostołów, Ty, Panie Jezu "otoczyłeś [Ojca swojego] chwałą na ziemi przez to, że wypełniłeś dzieło, które dał Ci do wykonania" (wg J 17,4). Mogłeś więc ze spokojem Serca, z czystym sumieniem rozstać się z ziemią i "wstąpić na niebiosa". "Każdemu bowiem Bóg wyznaczył jakieś posłannictwo. Już wtedy, kiedy wszechświat stwarzał, tak pokierował pierwsze przyczyny, by nieprzerwany łańcuch skutków tworzył okoliczności i warunki najbardziej odpowiednie do jego wypełnienia" (św.Maksymilian Maria Kolbe). Tymczasem nasze dziecko, które targnęło się na własne życie, nie tylko samowolnie zerwało łańcuch Boży, ale w ogóle nie zdążyło nauczyć się żyć... Zaledwie weszło w "zielone lata"... Lata przedziwnych myśli i rojeń, tęsknot i wyczekiwań, lata przekonania o swojej dojrzałości i wielkich ideałów... lata szamotań, lata buntów, lata szaleńczych pomysłów, nieobliczalnych pociągnięć i lata zdobywania" (wg o.Dominika Widera OCD), które dopiero miało przed sobą... a już ucięło, jednym ruchem piękną życiową nić, nie przynosząc chwały nikomu, a zwłaszcza Stwórcy swemu...

O Panie, jakże nam ciężko rozmyślać o tym... Jak trudno nam rozpamiętywać te wszystkie nasze cudowne plany, nasze nadzieje z nim związane, nasze wielkie marzenia... Jak przykro nam żegnać się z nimi, ze wszystkim, co wiązało się z naszym kochanym dzieckiem... Jak trudno nam zrozumieć, dlaczego tak się stało...

Ty wiesz, o Jezu, że "człowiek z natury jest społeczny, że zawsze tęskni za kimś drugim, bo źle mu jest samemu. W samotności odczuwa jakby jakiś brak pełni. Stąd szuka przyjaciół i bardzo tęskni do prawdziwej przyjaźni. Bo tylko wtedy ma przed kim otworzyć swoje serce, podzielić się swymi myślami, opowiedzieć o swych odkryciach, pochwalić się osiągnięciami, wyżalić wobec przeciwności, wyrzucić z siebie bóle krzywd. I wie, że będzie wysłuchany; wie, że to wszystko ktoś z nim poniesie, że będzie jakby czuwał nad nim... Szuka oparcia, mocnej bazy, aby mógł na czymś oprzeć się, przed kimś się zwierzyć i oczekiwać ratunku" (wg o.D.W.jw.)...

Szuka prawdziwie bratniej duszy, która zrozumie go bez słów... kogoś, kto "nigdy nie zepchnie w dół, kto nie pogardzi, nie odrzuci... kto będzie widział w nim to wszystko, co najlepsze; kto będzie go szanował, zachęcał i... gdy trzeba, podniesie go z upadku"... Kogoś, kto "nigdy nie uwierzy w jego klęskę... Dopiero wtedy będzie pewien, że mu nic złego się nie przydarzy. Dopiero wtedy będzie mógł mieć nawet wszystkich przeciw sobie. Dopiero wtedy będzie mógł żyć... bo żyć można jedynie wtedy, kiedy przynajmniej jeden człowiek na świecie akceptuje nas, potrafi pojąć nasze intencje i sens naszego poświęcenia, trudu i pracy, wzgardy ludzkiej, a także potępienia... kiedy współczuje nam i wiernie stoi przy nas... Kogoś, kto będzie chciał przejąć choć część jego cierpienia, żeby mu było lżej" (wg ks.Mieczysława Malińskiego)...

"Nie ma lekarstwa mocniejszego, skuteczniejszego, doskonalszego dla naszych ran, jak kogoś mieć, kto cierpi z nami w każdym nieszczęściu, cieszy się w powodzeniu" (św.Aelred z Rievaulx). Dlatego "biada człowiekowi, jeśli nie znajdzie przyjaciela. Zamknie się w swoim egoizmie, albo zadręczy się swymi utrapieniami" (o.D.W.jw.), zwłaszcza, gdy nie nauczył się "żyć z samym sobą", współżyć ze swoim własnym ja" (Philippe Madre)... Widocznie nasze dziecko nie miało takiego przyjaciela. Nie miało go i w żadnym z nas, bo przeoczyliśmy tę najważniejszą rzecz, że "młodzi ludzie bardzo pragną być wysłuchani, pragną być zrozumiani albo przynajmniej chcą móc z kimś porozmawiać o sobie" (wg ks.Jeana Toulata), zwłaszcza gdy jest im źle... "Zgryzota bowiem jest jak skarb dany do przechowania. Dopóki sami ją strzeżemy, to nawet sen ucieka od nas. Dopiero wtedy może zrobić się lżej na duszy, kiedy znajdziemy drugiego stróża" (wg Bolesława Prusa)... "Miłość uwierzy, przyjaźń zrozumie" (ks.Jan Twardowski) i jakoś można żyć, a brak porozumienia z innymi jest przyczyną rozpaczy...

O Chryste Panie, jakże dziś bolą nas wszystkie zaniedbania i wszelkie nasze niedopatrzenia, i wszelka powierzchowność w stosunkach między nami, a naszym kochanym dzieckiem... Jak bardzo wyrzucamy sobie to, że my nie tylko nie stworzyliśmy rodziny, która "zjednoczona [miłością i przyjaźnią, wspólnymi dążeniami], byłaby środowiskiem, w którym dorastający człowiek tworzy swą osobowość, w którym uczy się żyć" (wg Thér?sy Hannier) - ale też nigdy nie pomyśleliśmy o tym, że Ty, o Jezu, jesteś najlepszym przyjacielem, prawdziwym przyjacielem, bo ukochałeś nas tak bardzo, żeś za nas oddał życie... że "nigdzie nie znajdziemy takiego przyjaciela: pewnego i współczującego nam - powiernika naszych serc... [Nigdy nie próbowaliśmy wpoić tej wiedzy naszemu dziecku, że] przed Tobą może spokojnie się wyżalić, bez obawy, że je wyśmiejesz lub zdradzisz przed innymi... że je miłujesz nieskończenie i że będąc wszechmocny możesz zrobić wszystko: ukoić żale jak nikt inny - miłością swego Boskiego Serca; udzielić rady doskonałej; łaską swą wesprzeć i umocnić, by mogło radę Twą wykonać. Bo Ty nie zawodzisz w potrzebie, dzieląc się z nami wszystkim" (wg o.D.W.jw.)...

Może ten "ból jest nam potrzebny, choć wielu tego nie pojmuje. Niektórzy utrzymują, że ból jest użyteczny. Ci jednak z tego nie rozumieją absolutnie nic, gdyż użyteczność sugeruje zawsze coś dodatkowego, podczas gdy [czysty] ból jest po prostu "niezbędny" (wg Leona Bloy) dla oczyszczenia dusz... Dzisiaj więc my, nieszczęśni, zwracamy się do Ciebie, byś nie pozwolił nam zmarnować tego strasznego bólu, lecz pomógł go zrozumieć... Abyś umocnił nas w cierpieniu; abyś pozwolił nam przemyśleć wszystko, co u nas było nie tak, a przede wszystkim abyś pozwolił nam uwierzyć, że jako Bóg miłości nie wzgardzisz naszym dzieckiem, które dar życia, dar od Boga, samo unicestwiło...

Katechizm przekonuje, że "Bóg w sobie tylko wiadomy sposób, mógł dać możliwość [naszemu dziecku przed śmiercią] - zbawiennego żalu.. że nie należy tracić nadziei tyczącej wiecznego zbawienia osób, które [jak ono, same ] odebrały sobie życie" (KKK 2283). Pomóż nam więc, z upływem czasu, wrócić do względnej równowagi, choćby przez pamięć na to, co powiedział "proboszcz z Ars, zbolałej matce zalanej łzami, której syn także poniósł śmierć rzucając się z mostu do rzeki: "Między mostem a wodą był jeszcze czas na skruchę" (wg ks.J.T.jw.)...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


III. Zesłanie Ducha Świętego

"Gdy przyjdzie Pocieszyciel - mówiłeś Jezu Chryste - którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi..." (J 15,26) - "On doprowadzi was do całej prawdy" (J 16, 8 i 13)...

Panie nasz... Jaka była prawda o naszym drogim dziecku ? Co działo się w tajemnej głębi jego duszy ? Co przeżywało ? Co je nękało ? Jakie miało problemy...? Z kim, z otoczeniem czy z samym sobą ?... Dziesiątki takich pytań moglibyśmy zadawać, lecz wszystkie nadaremnie. Bo tylko "Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko. Ty znasz nas lepiej niż my sami siebie znamy" (wg m.Eugenii Elżbiety Ravasio)... "Przenikasz nas i z daleka myśli nasze pojmujesz. Spoglądasz kiedy spoczywamy, kiedy chodzimy i zważasz na wszystkie nasze drogi... I dusze nasze znasz do głębi. Nie tajne Ci nasze istoty" (wg Ps 139,1-3 i 14-15)... Ty znałeś także nasze dziecko, lecz ono Ciebie mało znało, bo nie przykładaliśmy wagi do jego związku z Tobą... Dziś wreszcie rozumiemy, jaki to był straszliwy błąd...

To prawda, że nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by dobrze poznać nasze dziecko, aby okazać mu większe zainteresowanie. Ty jednak, mogłeś nas zastąpić, gdybyśmy mu wpoili, że do Ciebie może zwracać się "z wszystkimi swymi obciążeniami, z wszystkimi kłopotami, cierpieniami, strapieniami... bo Twoje miłosierdzie przyjmie je takim, jakie jest... zwłaszcza, kiedy jest wyczerpane z powodu swych wewnętrznych zmagań, zmęczone swoimi grzechami, swoimi problemami, osądzaniem siebie i innych" (wg o.Slavko Barbaricia OFM), bo jesteś Bogiem "litościwym i miłosiernym... bo Ty odpuszczasz nasze grzechy i zbawiasz w utrapieniach" (wg Syr 2,11)... Gdybyśmy przekonali je, że "trzeba wybrać Boże ramiona, że trzeba jakoś w nich się znaleźć, bo dusza przeżywając nędzę i słabość swoją, nie ma szans na to, aby skutecznie opierać na sobie, lecz jedynie na Bogu.... Gdybyśmy uczulili je, że kiedy mu zagraża zło, niebezpieczeństwo zewnętrzne, fizyczne lub duchowe, powinno zwrócić się do Boga z krzykiem ufnej modlitwy: ["Ojcze, racz wejść w świat moich myśli i uporządkuj je" (wg Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego)]. On bowiem w każdej chwili gotów udzielić nam niezbędną pomoc gdy poprosimy o nią. I nigdy nie zawodzi tych, którzy w Nim ufność pokładają" (wg o.Dominika Widera OCD)... Gdyby wiedziało o tym...

Gdyby widziało, jak my sami "pośród boleści szukamy Boga... gorliwie, nie ustając, póki Go nie znajdziemy" (wg Czcigodnej Sługi Bożej Marii z Agredy)... Jak "Bóg przemawia przez cierpienie wymowniej nawet niż przez najlepsze kazanie" (Sługa Boży S.W.jw.)... Jak "mocą Boga, która za Twoją sprawą, Panie Jezu, działa w nas przez Ducha Świętego prowadząc [w trudnych chwilach] do zwycięstwa nad sobą" (wg bł.Jana Pawła II)... Gdyby słyszało jak mówimy, że "Bóg jest jedyną ostoją i że tylko w ramionach Boga możemy być bezpieczni. Lecz jeśli dusza nie będzie w Bogu szukała bezpieczeństwa i jeśli przed grożącym złem nie zechce skryć się przy Nim... jeśli nie zechce tego uczynić, to nie skorzysta z Bożej pomocy" (o.D.W.jw.), gdyż On szanuje naszą wolę i nie chce się narzucać...

Niestety... takich świadectw nigdy nie było w naszym domu, dlatego nasze dziecko nie mogło wiedzieć o tym, że "Bóg jest blisko duszy cierpiącej, lecz cały sekret polega na tym, że ona o tym nie wie. Jest przekonana, że nie tylko Bóg ją opuścił, ale że jest przedmiotem Jego nienawiści... I tak krępuje łaskę Bożą lękając się jej" (wg św.Faustyny jw.) bezzasadnie, albo stawiając tamę Bożemu miłosierdziu... Nie mogło wiedzieć o tym, że "Bóg miłosierny patrzy na nas inaczej niż my sami patrzymy na siebie" (Philippe Madre). On bowiem zawsze, "w każdym z nas, dostrzega to, co jest najlepsze, co najpiękniejsze, najwspanialsze, najbardziej autentyczne... że zachwycony jest naszym pięknem, mimo iż dobrze wie, że są w nas również cienie" (wg o.Daniela Angea OSB)... że chce być "naszym jasnym światłem i naszą jedyną nadzieją, radością i pociechą, jedynym naszym lękiem i jedyną miłością" (wg bł.Johna Henryego Newmana), że "Jego miłosierdzie zakrywa obłęd ludzki" (wg PJ do Małgorzaty Balhan)... Niestety, wcześniej nigdy nie myśleliśmy o tym, bo nie wiedzieliśmy, że to jest takie ważne... że brak oparcia w Bogu może zakończyć się tragicznie...

Nie wiemy też, czy z innych źródeł mogło zaczerpnąć wiedzy o Bogu, czy próbowało szukać Ciebie, Chryste, którego życie i śmierć, i zmartwychwstanie tak bardzo są znane w kulturze chrześcijańskiej. Lecz "jeśli nie szukało Cię jedynie dla Ciebie samego, to mogło w Tobie nie znaleźć tego, czego poszukiwało". "A jeśli tego nie znalazło, jeśli Tyś, Panie, nie odpowiadał ideałowi jaki sobie o Tobie wyrobiło... i jeśli mu się wydawało, że go nie wysłuchujesz - to łatwo mogło zerwać z Tobą i z przyjaciela jakim byłeś dla niego po Chrzcie Świętym i po Komunii Świętej - szybko mogło się stać Twoim zaciętym wrogiem" (wg o.D.W.jw.)... A wtedy mogło być i tak, że nasze dziecko zbuntowane, "zwróciło się ku sobie, zamknęło w sobie rezygnacją nie tylko z "brania", ale i z "dawania" siebie innym; cofnęło nawet Bogu swe płytkie zaufanie, wmawiając sobie, że to "Bóg za wiele od niego wymaga", że ono "samo najlepiej wie, na ile jest je stać", więc ma prawo samo stanowić o losie swego ciała" (wg PJ do Anny Dąmbskiej). My jednak nie mieliśmy wglądu w jego rozdartą duszę, dlatego nie wiedzieliśmy, co w niej może w niej dojrzewać. Dziś w naszym bólu sami nie wiemy, jak mamy Cię przepraszać i jak zadośćuczynić za wszystkie zaniedbania, które doprowadziły do tej strasznej tragedii. Przyjmij więc choć modlitwę naszą, którą składamy u Twych stóp w akcie najwyższej ekspiacji...

O "Boże nasz, kochamy Cię. Przekazujemy Tobie, w Twe miłosierne ręce to nasze drogie zmarłe dziecko. Składamy Ci w ofierze wielkie, nieskończone cierpienie naszych dusz, które przenika całą naszą rodzinę zjednoczoną w ten bolesny sposób z Tobą na krzyżu, abyś Ty, Wszechmocny, tą ofiarą mógł uratować wiele dusz" (wg Glorii Polo www.gloriapolo.net).

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


IV. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

"Jakże się czuła nasza Matka samotna na tej ziemi wygnania ? Ona nie poddawała się. Odejście Jej Syna do nieba ożywiało Jej nadzieje, a w Sercu Jej wspaniałomyślnie dojrzewało postanowienie, by jeszcze wzrastać, ciągle wzrastać z doskonałości w doskonałość, póki się Bogu nie spodoba powołać Jej do uczestnictwa w wiecznej szczęśliwości" (o.Jacques Louis Monsabré OP)... I dzięki tej doskonałości Bóg powołał Ją do nieba, z ciałem i duszą, jak nikogo innego. Prosimy więc, o Boże nasz, pozwól i nam tak starać się, tak pracować nad sobą, abyśmy zawsze pamiętali o konieczności ustawicznego doskonalenia się. O konieczności pracy nad sobą i nad wszystkimi, którzy są poddani naszej pieczy, poddani naszym wpływom i są zależni od nas, bo kto wie, czy to nie był powód desperackiego kroku naszego dziecka, o którego rozwój wewnętrzny nie zabiegaliśmy.

Nie wytyczaliśmy właściwych dróg w tym jego młodym życiu, pozostawiając mu daleko posuniętą swobodę. Nie ingerowaliśmy w to, co mogło mieć wyraźny wpływ na jego psychikę, choć było to naprawdę wielkie niedopatrzenie, zwłaszcza, że "typ psychiczny dzisiejszego dnia jest znerwicowany, niepewny siebie, zakompleksiony... Nawet jeśli uśmiecha się, to krzywo, jeśli prawi miłe słówka - to jest w nich jakiś podtekst, a jeśli śmieje się - to jest to śmiech nierzadko podszyty histerią... Takie reakcje źle wpływają nie tylko na otoczenie, ale uderzają w człowieka, który nie umie być otwarty i szczery. Jego natura przeżywa to, bo każdy zły, zafałszowany kontakt odbija się na jego zdrowiu fizycznym i psychicznym" (wg o.Jana Grande OH).

Nie wiemy tego, czy nasze dziecko umiało dokonywać własnej samooceny, właściwego poznania siebie, bez którego, niestety, ale "nie można być sobą... Ta nieznajomość mogła bowiem wywołać zamęt w jego duszy. Bo gdy zanadto samo skupiało się na sobie, mogło się stać w swej działalności niepewne, skrępowane... Mogło samo sobie przeszkadzać nieraz do tego stopnia, że z każdym dniem stawało się tak bardzo sparaliżowane, iż przestało być zdolne do takich postępowań, jakie są cechą wszystkich normalnych istot ludzkich" (wg o.Thomasa Mertona OCR)...

Mogło bez końca "rozpamiętywać te negatywne spostrzeżenia, przesadnie je analizować i cierpieć z ich powodu, co pogrążało je w jeszcze głębszej depresji... Jeśli nie miało świadomości, że obraz jego w największym stopniu zależy od niego samego, od właściwego poczucia swojej własnej wartości... Jeśli nie potrafiło dostrzec także i swoich mocnych stron; tego, co w sobie lubiło, ceniło, szanowało, czy nawet podziwiało, ażeby w trudnych chwilach znajdować w nich oparcie" (wg br.Macieja Seiferta OH) - to "nawet w czynach, które [powszechnie] uchodzą za dobre, mogło nie odnajdować samozadowolenia. Każdemu bowiem mogło mieć wiele do zarzucenia. Najdoskonalszy, mogło oceniać jako niedoskonały" (wg Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego).

Bo tak już jest, że "dusza wiecznie grzebiąca w samej sobie i wpatrzona we własne wnętrze, może się w końcu doprowadzić aż do takiego stanu, który się stanie jej torturą, a przy tym wypaczeniem całej osobowości" (wg o.T.M.jw.)... I wreszcie... mogło stawiać sobie jakieś nieosiągalne wzorce, wobec których, we własnych oczach, mizernie wypadało, bo nie zdawało sobie sprawy z tego, że "kto ulega manii porównywania się z innymi, ten [mimo woli] w znacznym stopniu marnuje swoje życie, bo nie przeczuwa swej osobowej niepowtarzalności i nie rozumie zadań życiowych, jakie jedynie on - i nikt inny - może wykonywać" (wg o.Jacka Salija OP)...

Boże... Jak mogliśmy przeoczyć tak ważne elementy w procesie wychowania ? Jak mogliśmy przechodzić do porządku dziennego nad emocjami naszego dziecka, które na pewno nieraz dawały znać o sobie krzykiem rozpaczy wołającym o poświęcenie większej uwagi jego młodej osobie... Jak można było nie przykładać wagi do oczywistej prawdy, że "nie istnieje żadna wrodzona miłość siebie, gdyż nikt nie kocha siebie samego już od urodzenia. Bo miłość ta zostaje nabyta, albo nie. Kto wcale nie zdobędzie jej lub w stopniu niewystarczającym, nie będzie w stanie dostatecznie lub wcale kochać innych" (Guido Groeger). "Prawdziwa bowiem miłość, tak Boga, jak i bliźniego, musi zacząć się od miłości do siebie samego" (Małgorzata Balhan). Tylko takie podejście mogło dopomóc mu zaakceptować siebie takim, jakie jest i nie podchodzić dramatycznie, nie wyolbrzymiać swych domniemanych niedoskonałości... ułatwić "pogodzenie się zarówno z tym, czym ono jest, jak też i z tym, czym nie jest" (wg o.T.M.jw.)...

Jak mogliśmy tak lekkomyślnie zlekceważyć konieczność pouczenia, że każdy z nas "codziennie musi staczać prawdziwe walki w obronie swojej duszy, gdyż liczni nieprzyjaciele zarówno z zewnątrz, jak i z wewnątrz wciąż uderzają w nas... Bywa, że walka jest tak silna, że czujemy się przygnieceni jakimś śmiertelnym smutkiem, a dusza pełna goryczy, miotana jest przestrachem" (wg o.J.L.M.jw). "Pokusa bowiem zwycięża tego, kto wcale się nie broni lub tego, który, owszem, broni się, lecz za słabo" (wg ks.J.Lechowskiego)...

Mogliśmy choć "powierzyć je świętemu aniołowi, by ustrzegł je nietkniętym w tej walce niewidzialnej... Opieczętować znakiem Krzyża otwarte bramy jego ducha i jego zmysłów, w których jest wejście dobra i zła" (wg Neresa Snorhali)... Dziś już niczego nie da się przywrócić, uzupełnić; naprawić popełnione błędy... Dziś pozostaje nam jedynie głuchy żal i bolesne wspomnienia, które nam towarzyszą...

"O Boże, jakież to jest trudne ! Prawie niewyobrażalne, a jednak wszystko można przeżyć... krok po kroku, niczego nie rozumiejąc, w ciemnościach" (wg "Dzieci nieba" Alice), ale z Tobą... Choć późno, ale z Tobą... ale z tą świadomością, że "można oddalić się od grzechu poprzez boleść pokuty, bo Ty, o Panie, w smutku udzielasz przebaczenia" (wg MB do Czcigodnej Sługi Bożej Marii z Agredy)... Ze świadomością, że nasze dziecko należy już do Ciebie. Prosimy tylko, spraw, by ludzie, ci zwłaszcza, którzy decydują o duchowości swych narodów, wzięli to pod uwagę, że "podstawową zasadą zapobiegania samobójstwom, jest walka o uzdrowienie społeczeństwa, w którym młodzi z trudem się odnajdują. Jak bowiem mogą realizować swoje ideały w świecie, gdzie dominują: pieniądz, seks i władza ? Gdzie jest miejsce dla takich wartości jak: wrażliwość, współczucie, współprzeżywanie, jeśli w naszej rzeczywistości ludzie są coraz bardziej wypierani przez roboty ? Takie [niezdrowe] społeczeństwo udusi się, jeśli pozbawić je duchowości i wyższych ideałów" (ks.Jean Toulat).

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


V. Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny

"Strapionych życiem, przygniecionych nazbyt wielkim ciężarem, doświadczanych przez los - jest wielu pośród nas" (br.Bruno Paterewicz OCist); takich, co często oscylują na pograniczu samobójstwa, nie rozumiejąc tego, że, choćby im wielkie kłody waliły się pod nogi, choćby nie widać było kresu codziennych udręk, przeciwności - to nigdy tak nie bywa, że wszystko już jest stracone, bo mają życie, wolną wolę i Ojca Niebieskiego... Święty Augustyn będąc w podobnej sytuacji powiedział: "Jedyne, co mam, to wola moja, jedyne, co wiem, to prawda, że trzeba pogardzić wszystkim, co zmienne i przemijające, a szukać rzeczy pewnych i wiecznych"... A oni też to mają...

Ty wiesz, o Jezu, że to "nasze technokratyczne społeczeństwo [w żadnym przypadku] nie pomaga godzić się jednocześnie ze słodyczą życia a goryczą śmierci. Rozbieżność ta zagraża szczególnie młodym ludziom, ogołoconym z wartości, gdyż to napięcie, to rozdarcie między życiem a śmiercią, prowadzi czasem do depresji, a nawet do samobójstwa" (ks.Jean Toulat). Bo "młodzież potrzebuje czytelnych drogowskazów, także wzorów, do których mogłaby się odwołać" (wg Thér?sy Hannier). Tymczasem media, które dziś zdominowały przestrzeń życia, oferują najgorsze scenariusze życiowe i wprowadzają zamęt do wrażliwych młodych dusz. Współcześni twórcy też nie mają żadnych wzorcowych ideałów, karmiąc, szczególnie młodych ludzi "niezdrową literaturą, która nie daje odpowiedzi tyczących sensu życia, ale popycha w nicość" (wg T.H.jw.). Internet i "brukowce" dają gotowe pouczenia jak poprzez samobójstwo "wyzwolić samych siebie"...

Panie, i nasze dziecko brnęło przez taki świat... Jednak to, co minęło, nigdy już nie powróci, chociażby nas spopielił żal, a łzy rozmyły oczy. Pozwól więc nam, bogatszym o smutne doświadczenia, wybłagać światło Boże dla tych wszystkich rodziców, którzy zupełnie nie pojmują, że popełniają straszne błędy, podobnie jak i my... którzy nie przeczuwają do czego to prowadzi... Przeto niech wsparci łaską Twoją rozważą wszystko to, co nam zburzyło "święty spokój"...

Najczęściej samobójstwo ujawnia symptomy, które na ogół wcześniej nie były dostrzegane. Stanowią one całą gamę zachowań dziecka, które dotychczas nie występowały. Nie wolno więc udawać, że nic złego się nie dzieje, ale zacieśnić więzy serdecznego zbliżenia i starać się w szczerych rozmowach odkryć przyczyny zmian. Trzeba również zasięgnąć opinii wychowawcy, bo źródło niepokoju dziecka może być poza domem... Owszem, "istnieją czynniki rodzinne i społeczne wywołujące taki czyn, jednak nie zawsze one są decydujące. Pomiędzy nimi, a przejściem do aktu samobójczego znajduje się etap medyczny... Wszystkie przyczyny [razem wzięte] mogą się składać na depresję, która bywa nie dostrzeżona albo też źle leczona, toteż krytycznej fazie jest już nieuleczalna... Bywa, że dziecko, nie chcąc się leczyć próbuje demonstrować wręcz przeciwne postawy. Jeśli jest przygnębione i chciałoby ten stan zachować w tajemnicy, przez wzgląd na swoje otoczenie będzie utrzymywało pozory i reakcje kogoś zupełnie normalnego. W rzeczywistości będzie to skrywanie głębokiej depresji, która wciąż się rozwija" (wg ks.J.T.jw.).

Wiele może uczynić na przykład dobra książka opisująca prawdziwych ludzi, którzy znaleźli się w o wiele gorszym dole, lecz potrafili się pozbierać i odnalazłszy nowy cel zaczęli wszystko od nowa... A jeszcze więcej może zdziałać modlitwa, która jest "matką wszelkiego dobra duchowego" (św.Izaak Syryjczyk), zwłaszcza, że "Pan Bóg wysłuchuje próśb nie dla naszych zasług, ale ze swojej dobroci" (o.Dominik Wider OCD), a "Jego miłosierdzie zakrywa obłęd ludzki" (PJ do Małgorzaty Balhan)...

Jezu, racz wejrzeć, z łaski swojej, na potencjalnych samobójców, którym zły duch co jakiś czas podsuwa myśli samobójcze do tego stopnia, że w obliczu jakiegokolwiek niepowodzenia natychmiast skłonni są odebrać sobie życie. Wejrzyj i na tych, którym ta desperacka próba "nie powiodła się". Połowa z nich próbuje bowiem jeszcze raz targnąć się na życie" (ks.J.T.jw.), tym razem już skutecznie... Pozwól im pojąć, że "działanie sił piekielnych zawsze można rozpoznać po braku nadziei. Bo skoro "Boga nie ma" i nic nie istnieje po śmierci, to człowiek ma prawo skrócić sobie cierpienia" (wg Anny Dąmbskiej).

I niech rozważą, że "samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia swojego życia. Pozostaje ono w głębokiej sprzeczności z należytą miłością siebie. Jest także zniewagą miłości bliźniego, ponieważ w sposób nieuzasadniony zrywa więzy solidarności ze społecznością rodzinną, narodową i ludzką, wobec których mamy zobowiązania. Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego" (KKK 2281). Wszak "chwałą Bożą jest człowiek żyjący" (św.Ireneusz), więc nie ma prawa "rozporządzać swą własną egzystencją według swojego upodobania, tak jakby żył zupełnie sam, gdzieś na bezludnej wyspie. Czyn, nawet jeśli indywidualnie wydaje się dopuszczalny, dotkliwie godzi w społeczność, w jej ład i w jej stabilność"...

Dopomóż im zrozumieć, że "człowiek jest po to stworzony, by zwyciężał swoją ułomną naturę, dlatego młodzi ludzie, którzy nie mają już chęci do życia, winni rozejrzeć się wokół siebie: ileż jest nędzy do wspomożenia" (wg Martina Graya). Powinni starać się czymś zainteresować, a przede wszystkim stać się użytecznymi, bo "aby dalej żyć, trzeba mieć motywację" (ks.J.T.jw..)... Powinni starać się odnaleźć równowagę poprzez skuteczne wyzwolenie ukrytej w nich energii. Bóg "dał mi energię do życia, [jeśli więc będą ją dobrze wykorzystywać, to otrzymają drugie tyle] do walki z samym sobą... Dostaną też odwagę, aby umieli sprostać trudnościom, jakie On stawia im w poprzek drogi, by ich oczyścić, zahartować, rozwinąć, uszlachetnić... Powinni być Mu wdzięczni za każdą minutę życia, jaką im z łaski swojej daje" (wg o.Łucjana Królikowskiego OFMConv) nie po to, by ją zaprzepaścić w tak bezsensowny sposób. I niechaj pamiętają, że "rozczarowania trzeba palić, a nie balsamować" (Mark Twain)...

Racz w nich umocnić przekonanie, że "bez błogosławieństwa Bożego życie po prostu jest koszmarem. Bez Boga nawet zwycięstwo jest przegraną ! Trzeba więc Bogu zawierzyć; trzeba zawierzyć Tobie, Chryste. Ty bowiem całą naszą słabość, nędzę, złość, grzech i zakłamanie wziąłeś na siebie, po czym, aktem swojej miłości - przekreśliłeś to" (wg o.Dominika Widera OCD)... i, że "im bardziej będą otwarci, tym więcej miejsca będziesz mógł znaleźć w nich dla siebie" (wg bł.Matki Teresy z Kalkuty)... "Nie zabijajcie się - napisano w Koranie - ponieważ Bóg jest dla was pełen współczucia". Niech pamiętają o tym.

Wejrzyj, prosimy, i na rodziców, którzy, podobnie tak jak my, też utracili swoje dziecko na skutek samobójstwa. "Zdarza się bowiem, iż odejście dziecka zamiast umacniać więzy małżeńskie, rozluźnia je. Dzieje się tak, gdy jedno z nich nie chce zrozumieć odmiennej reakcji drugiego i nie akceptuje tej inności... [Dopomóż im nie tylko odzyskać równowagę, ale] przebaczyć samym sobie przez usunięcie tego, co może ich obciążać i utwierdzać w bezcelowym poczuciu własnej winy: Czy na pewno wszystko zrobili ? Czy wystarczająco dużo dali swojemu dziecku ? Czy dosyć wymagali ? Czy byli dosyć obecni w życiu swojego dziecka...? Pozwól im pojąć, że przebaczyć samym sobie - bynajmniej nie oznacza, iż mają zgodzić się na pewne swe słabości i na ograniczenia, lecz zrozumieć, że tak naprawdę, to one aż tak bardzo nie liczyły się w zaistniałym wypadku...

Niechaj przebaczą swemu dziecku, bo miłość rodzicielska odznacza się przewagą nad wszelkimi urazami. Bo nieświadomy, nieostrożny, porywczy, nieszczęśliwy albo otumaniony - często zyskuje przebaczenie, wcześniej, niż mogłyby pojawić się wyrzuty... A jeśli się zdarzyło, że dziecko było dla nich źródłem wielkiego zmartwienia, niech będą przekonani, że na pewno wkrótce mu przebaczą i uzyskają tak oczekiwany pokój. Bo rodzicom nie wolno trwale zachowywać urazy, która może prowadzić tylko w ślepy zaułek, źródło nowej boleści... Niechaj przebaczą wszystkim, którzy mają z tą śmiercią coś wspólnego, choć na pewno będzie to dla nich najtrudniejszy krok. I niechaj zrobią wszystko, aby przebaczyć Bogu...

Jeśli zdołają Mu powiedzieć: "Panie, wybaczam Ci tragedię, która się właśnie wydarzyła w naszym życiu", to będą w stanie odkryć, że Bóg jest po ich stronie i że On cierpi razem z nimi... a przy tym, wcale nie jest odpowiedzialny za to, co wydarzyło się. To bowiem jest uzależnione od wolności świata" (wg ks.J.T.jw.). A jeśli w ich rodzinie są jeszcze inne dzieci, to niech ze względu na nie starają się przywrócić normalne życie w domu, gdyż często między rodzicami a osieroconym rodzeństwem brak jest porozumienia... Dzieci nie mogą być "świadkami słabości swych rodziców. One znały rodziców silnych, którzy stwarzali w domu poczucie bezpieczeństwa... I oto widzą ich we łzach, bezsilnych, załamanych, zanurzonych w cierpieniu i nie zdających sobie sprawy z głębokiego smutku swych dzieci, skłonnych do idealizowania dziecka, które odeszło... Niech więc rodzice pamiętają, że mają pocieszać i uspokajać dzieci, a przede wszystkim tworzyć klimat zaufania" (wg "Dzieci nieba")...

Wszystkim zaś, "daj, o Panie, serce współczujące, oblecz w Twe miłosierdzie dla osób zranionych w najgłębszych pokładach swojej osobowości" (Philippe Madre). Daj nam otwartość wobec wszystkich ludzi życiowo załamanych, przeżywających trudne chwile na pograniczu samobójstwa, a także osób izolowanych w mozolnym odbudowywaniu swojej osobowości i w akceptacji siebie; w odnalezieniu sensu życia opartego na Bogu... Niech nam pomoże w tym "Błogosławiona Dziewica, która tu, "na tym świecie była uboga i nieznana, ale w niebie jest pełną chwały, wspaniałą Królową aniołów" (św.Antoni z Padwy), Królową Świata - Nieba i Ziemi, i wszystkich ludzkich serc...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

wróć do spisu treści

wróć do strony głównej