wróć do strony głównej

wróć do spisu treści

A TYCH, KTÓRZY NIE SPRAWDZILI SIĘ JAKO RODZICE




Część chwalebna

I. Zmartwychwstanie Pana Jezusa

O Jezu, Tyś przez swoje chwalebne Zmartwychwstanie pokonał grzech, pokonał śmierć i wszelkie plany złego ducha wobec całej ludzkości. Są jednak ludzie, którzy mając do pokonania znacznie mniej, bo tylko ułomności swojego charakteru i swoje własne wady - nawet nie próbują przyłożyć się do tego, gdyż uważają, że nie są w stanie dokonać w sobie zmian. I tacy ludzie niedorośli ani psychicznie, ani społecznie, ani emocjonalnie - zakładają rodziny. Wkrótce jednak ich utrwalone cechy osobowości, dają o sobie znać. I biada, jeśli zejdą się dwa trudne charaktery... "Każde chce postawić na swoim, każde dochodzi swoich racji, każde uważa, iż tylko ono ma słuszność i każde dąży do tego, aby podporządkować sobie drugą skłóconą stronę. A przy tym nie ustąpi nawet w najmniejszej sprawie" (o.Dominik Wider OCD). Istnieją domy skłócone w sobie, gdzie ciągłe awantury są na porządku dziennym. Wszystko zaś potęguje się, kiedy się rodzą dzieci...

"Dzieci - jak wiesz, o Panie - są dla rodziców radością, ale także ciężarem". Ojciec i matka mają dbać o to, aby wyrosły na ludzi mądrych, odpowiedzialnych, samodzielnych, uczciwych i roztropnych, jednak by mogło tak się stać, potrzebna jest na co dzień pomiędzy rodzicami atmosfera szczerości, spokoju, cierpliwości, a zwłaszcza zaufania... Tymczasem oni kłócą się dalej; wulgarnie wyrażają się i obrzucają się najgorszymi słowami. Wypominają sobie nawzajem różne wady i bezlitośnie "wywlekają" nawet najmniejsze winy. I ciągle robią sobie wymówki zwłaszcza na temat dzieci...

Są nieopanowani, a ich egoizm sprawia, że liczą się tylko ze sobą, drugiego mając za nic. A kiedy dzieci zaczynają rozumieć pewne sprawy - to zamiast wychowywać je własnym dobrym przykładem - niszczą autorytet drugiej skłóconej strony... Wtedy zwierzają się dzieciom ze swych wzajemnych żalów i pozwalają im na rzeczy, które zostały zabronione przez drugie z rodziców. Podważają szacunek i osłabiają miłość dziecka do swego przeciwnika. Wymagają od swoich dzieci, by były solidarne z nimi w ukrywaniu różnych złych zajść wobec drugiego z rodziców. A przy tym często straszą je tym drugim, zapowiadając, że naskarżą mu na nie. I w taki sposób psują dziecięce charaktery...

Bywa, że "dziecko w swym zachowaniu przejawia smutek i nieufność, tak, jakby czuło się niekochane, zupełnie niepotrzebne. A to może być skutkiem przykrych przeżyć kobiety z okresu ciąży. To maleńkie serduszko już w swoim życiu płodowym nasącza się rozpaczą matki, jej żalem, odepchnięciem... O gdyby mężowie wiedzieli, jak kaleczą psychikę swoich dzieci, kiedy niewłaściwie odnoszą się do swoich żon będących w stanie błogosławionym" (wg Malwiny - "Pozwólcie mi żyć")...

A kiedy dzieci dorastają, małżeństwo ich rodziców, w miarę upływu czasu, degeneruje się, gdyż ci "nie ukrywają swoich małżeńskich zdrad, albo się im wydaje, że dzieci nie wiedzą o nich; pobłażliwie patrzą na złe prowadzenie się dziecka, ułatwiają dzieciom okazje do grzechu; nieraz je sami namawiają lub zalecają rozejście się,... popierają rozwody, a nawet dają im pieniądze na usunięcie płodu" (o.D.W.jw.). Bo w takim związku od początku nie było żadnych zdrowych zasad i zdarza się, że już do końca, o ile związek przetrwa, zdąża w kierunku dna... Tacy ludzie w ogóle nie powinni mieć dzieci, bo wzorce wyniesione z domu rodzicielskiego, pójdą za nimi w świat...

Ty wiesz, o Chryste, że "rodzice najczęściej mają wady i nie zawsze świecą przykładem" (ks.Stanisław Klimaszewski MIC), ale rozsądni ludzie potrafią ocenić sytuację i opamiętać się; potrafią dokonać własnej samooceny i podjąć pracę nad doskonaleniem siebie. A jeśli już zdążyli popełnić jakieś błędy, to zaraz, nie zwlekając, podejmują poprawę, rozpoczynając od wzajemnego przebaczenia sobie. Bo "przebaczanie i miłość, to nie tylko przykłady, jakie nam dałeś, Panie, ale i czyny ciągle zobowiązujące. Ty bowiem przebaczyłeś po to, byśmy uczyli się przebaczać. Ty ukochałeś po to, byśmy mogli i chcieli kochać" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Proszę Cię więc, o dobry Boże, racz wejrzeć na takich rodziców, którzy się nie sprawdzają w tak ważnej, trudnej roli i jeśli jeszcze nie jest za późno na poprawę, zechciej im uświadomić, że mają dawać dobry przykład swoim dzieciom, dobrze je wychowywać i troszczyć się o nie. I "unikać tego, co ma choćby pozory zła" (wg 1Tes 5,22)...

Są również takie domy, gdzie nie ma większych nieporozumień, a mimo to rodzice nie spełniają swojej roli, gdyż nie pojmują tego, że "obowiązki rodzicielskie, to najbardziej zaszczytne i trwałe osiągnięcie w życiu każdego z nich. Można być powołanym na wybitne stanowisko, można mieć również wielką pozycję naukową czy polityczną, ale nie wolno zapominać o tym, że jest się przede wszystkim matką albo ojcem" (wg Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego). Tymczasem w niejednej rodzinie dzieci wychowywane są przez przypadkowych ludzi, bo złamałyby karierę kogoś ze swych rodziców... Bywa, że ojciec albo matka jest opętany złą ambicją, aby za wszelką cenę dążyć do wyższej stopy życiowej. By "więcej mieć" kosztem wartości moralnych i kulturowych; by oddawać się pasji "robienia pieniędzy" i "urządzania się", i upatrywać w tym głównego celu życia; by dążyć do zdystansowania swojego otoczenia w dostatku materialnym...

Praca, brak czasu dla swych dzieci, sprawiają, że wielu rodziców ogranicza troskę o dziecko jedynie do zaspokojenia jego potrzeb materialnych... Nie mają czasu na rozmowy, spacery i wycieczki z dzieckiem; nie wiedzą o nim prawie nic: ani o jego sprawach szkolnych, ani o jego niepokojach, ani o środowisku, w którym spędza swój czas... Nie znają jego zalet i wad, nie dostrzegają jego talentów i nie interesują się "twórczością" ani możliwościami... Nie znają jego upodobań, nie wiedzą jakie książki czyta, choć "przez niewłaściwą lekturę poznaje zło bez obrzydzenia, mówi o nim bez wstydu i popełnia bez oporu" (wg św.Augustyna)... Proszę więc, powiedz tym ograniczonym ludziom, że "nawet największy sukces w życiu publicznym [nigdy] nie wynagrodzi [im] porażki w domu" (Benjamin Disraeli) - takie są konsekwencje...

"Moje dzieci nie miały matki, która by się o nie troszczyła, zawsze była przy nich i stanowiła wzór bezinteresownej i ofiarnej miłości - zwierzyła się jedna ze znanych współczesnych postaci. Byłam matką, która wałęsała się i zostawiała dzieci pod opieką telewizora jako substytutu ojca, komputera jako substytutu matki i w kręgu wielu gier wideo jako substytutu rodzeństwa" (Gloria Polo www.gloriapolo.net)... A własne dzieci znały ją jedynie z takiej strony, że "mama jest bardzo nudna, gdyż potrafi tylko narzekać i [wszystkich] krytykować" (Gloria Polo jw.)... Proszę Cię zatem, Panie nasz, zechciej przekonać takich rodziców, że "dzieci pragną, aby ich miłość wyrażała się w czynie... [By tej miłości nie zabierało nadmierne obciążenie pracą ani kariera, ani zniewalające pasje]... ani lenistwo, ani tendencja do spokojnego i wygodnego życia. Pragną, aby rodzice znaleźli czas na wychodzenie z nimi na spacery, na pójście do kościoła... i na porozmawianie o różnych ich problemach, zainteresowaniach... a szczególnie - na pomoc w nauce" (wg ks.S.K,jw.)... I aby byli w stanie rozumieć wyższość racji, które związane są z rodziną. A przede wszystkim pragną, aby kochali je, bo "braku miłości nic nie może zastąpić, natomiast miłość zastępuje wszystko inne" (o.Mateo Crawley-Boevey SCJ)...

"Dzisiejszy człowiek obok niewiary, choruje także na brak miłości. Nie zaznał serca i nie widzi potrzeby dzielenia się sercem. Jeśli już coś miłuje, to jedynie dla siebie, chociaż najczęściej nie jest to miłość, lecz zwykła pożądliwość" (o.D.W.jw.). Tymczasem "serce rodzi się z serca" (ks.Stanisław Łucarz SJ), choć wielu o tym nie wie...

"Bóg uczynił wśród stworzeń przedziwną, wielką rzecz, jaką jest serce matki. Wlał w nie głęboką, wytrwałą, można powiedzieć irracjonalną miłość, gotową na wszelkie ofiary, wyrzeczenia i na wszelkie cierpienia" (o.Emil Mersch TJ). I znakomita większość matek spełnia te Boże założenia, chyba, że "się zamyka w sobie, że się nie dzieli dobrem; że troszczy się jedynie o swoje własne dobro. Wtedy przestaje być w pełni wartościową kobietą" (o.D.W.jw.). Błagam Cię zatem, Panie Jezu, bądź łaskaw uświadomić matkom; zresztą nie tylko im, ale obojgu rodzicom, że muszą kochać swoje dzieci... I nie tylko kochać, ale poświęcać im swój czas, i wychowywać je. Bo "proces wychowania stanowi podstawowy cel rodziny oraz pierwszorzędne jej zadanie. W wypełnianiu tego zadania rodzice nie mogą być zastąpieni przez nikogo; nikomu też nie wolno odebrać tego im" (wg ks.SAC). "Od wychowania zaczyna się odrodzenie ludzkości" (bł.Edmund Bojanowski).

Prawda, że "wychowanie dziecka nie jest łatwe. Przede wszystkim wymaga wielkiego poświęcenia, a nieraz rezygnacji z własnych ambicji i dodatkowych zarobków... Dziecku trzeba bowiem poświęcić wiele czasu, gdyż dziecku trzeba oddać siebie. Zapłatą za to jest świadomość dobrze spełnionego, ważnego obowiązku, radość z dobroci dzieci, wdzięczność tych, z którymi się zwiążą, a w efekcie radosna wizja ich przyszłości" (wg o.D.W.jw.).

"Warunkiem skuteczności dobrego wychowania, jest zaufanie i poddanie się mądrzejszym od siebie, uznanie ich autorytetu" (ks.Tomasz Jaklewicz). Musi być jednak pełna spójność pomiędzy życiem a wzorcami wychowawczymi, aby nie było tak, że co innego mówi się, a co innego robi. Dziecko dostrzegające, że rodzice są inni w domu, a inni na zewnątrz, przestaje ich szanować i tę obłudę rodzicielską wnosi w dorosłe życie. A to już nie jest drobna sprawa, bo "wartości z dziecięcych lat, a zwłaszcza z rodzinnego domu, mają to do siebie, że odradzają się i dają znać o sobie, co pewien czas, mimo iż człowiek świadomie przysypuje je coraz nowymi warstwami życia. One i tak odżyją" (wg ks.bpa K.R.jw.)... Proszę więc, Panie, aby matki uczyły swoje dzieci dobra, odwagi i szczerości, rozsądku, uczciwości... i pomagały im. Ojcowie niech starają się poważnie traktować problemy swoich dzieci i zawsze im doradzać w trudnych sytuacjach.

"Błogosław pracę wszystkich rodziców. Niech w każdym miejscu i w każdym czasie postawy ich będą właściwe" (o.Dawid J.Hermet OFM). Niech najważniejszy będzie dla nich bezpieczny, kochający się, spokojny i dostatni dom - ostoja ich rodziny... Niech nigdy się nie stanie "miejscem, do którego jedynie przychodzi się, by jeść, by spać, kłócić się czy żądać pieniędzy. I niechaj nie będzie mieszkaniem, w którym panuje męcząca cisza, oddalająca matkę od syna albo ojca od córki" ("Módlmy się "Ewangelią" - wg Marca Alberta). Niech każdy ma w sobie świadomość, że "najważniejszym polem, na którym trzeba rozsiewać radość, jest właśnie rodzina" (wg ks.SAC jw.).

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


II. Wniebowstąpienie Pana Jezusa

Boże nasz, Ojcze, Ty sprawiłeś to, że "wniebowstąpienie nie tylko jest ostatecznym i uroczystym wywyższeniem Jezusa z Nazaretu, ale również zadatkiem i gwarancją wywyższenia, wyniesienia do chwały, naszej natury ludzkiej" (wg bł.Jana Pawła II). Aby jednak taka gwarancja mogła się kiedyś urealnić, każdego z ludzi, już od dziecka, należy "wychowywać, czyli prowadzić je do tego, by potrafiło samodzielnie zdobywać prawdę i samodzielnego umiało bronić jej... Prawdę o Tobie, Boże, jak również i o świecie, a także o ludziach żyjących w społeczności oraz o sobie samym... Prawdę niezawodną, opartą na Twym objawieniu, który nie możesz mylić się ani nie chcesz nas w błąd wprowadzić. Prawdę nie zacieśnioną przez interes osobisty... Prawdę, która mu wskaże ostateczny cel życia, a życiu nada sens" (wg ks.SAC)... Tymczasem dzisiaj całe "współczesne wychowanie, prowadzi do hedonizmu, do życia łatwego, które stara się wykorzenić nasz szacunek wobec Krzyża" (wg ks.Jesúsa Urteagi). A stąd już tylko krok do poważnych upadków...

Ty wiesz, że "dobra materialne są także środkiem potrzebnym w życiu i poprzez umiejętne posługiwanie się nimi, można osiągnąć Królestwo Boże. Nie można jednak na tym samym poziomie stawiać dóbr materialnych i dóbr nadprzyrodzonych" (ks.SAC jw.)... Nie można układać sobie życia bez Ciebie, Boże, i konsekwentnie zdążać do jego zeświecczenia" (wg oo.OP), bo wolność religijna wiedzie do religijnej obojętności, co dziś wyraźnie widać... Niestety... ale bardzo wielu rodziców chrześcijańskich, zupełnie się nie sprawdza w kwestii religijnego wychowywania swoich własnych dzieci...

To oni "stawiają przeszkodę [w zbliżeniu się dzieci do wiary] - swoim życiem bez Boga, swym formalizmem religijnym, swą etyką sytuacyjną, swym konsumpcyjnym nastawieniem do wartości życiowych, a przede wszystkim - brakiem troski o religijne wychowanie swojego potomstwa... Winą rodziców chrześcijańskich jest całkowite pomijanie rozmów tyczących Ciebie, Boże, nie posyłanie dzieci na naukę religii, nie popieranie katechizacji czy słusznych praw wierzących" (wg o.Dominika Widera OCD)... Niektórzy przedstawiają okrutny "obraz Twój; obraz Boga, który okalecza człowieka w jego wolności, przez co uniemożliwia mu "życie swoim życiem". Takie wyobrażenie o Tobie, podstępnie sprzyja ekspansji zła w samym człowieku, ponieważ zło jawi się wtedy jako akt oporu wobec prawa boskiego, które przeszkadza mu korzystać z wolności" (wg Philippea Madre). Stąd, "jeśli dzieci się oddalają, to bynajmniej nie w sprawach Bożych" (ks.Stanisław Klimaszewski MIC) i to z winy rodziców...

"Nie chwal się - mówi Pismo Święte - synami bezbożnymi; nie chełp się nimi, jeśli bojaźni Pańskiej nie posiadają" (wg Syr 16,1-2). Rodzice jednak nie słuchają ostrzeżeń świętej Księgi, toteż na poważne kłopoty nie muszą długo czekać. Ty bowiem, Panie, "stawiasz przed sobą nasze winy i nasze skryte grzechy w świetle Twego oblicza" (Ps 90,8)... I tak się dzieje, że dopiero "zaistnienie oskarżającej nędzy sprawia, że potrzebują Ciebie, Boże nasz miłosierny, by nędza nie spowodowała ich degradacji, strasznego upodlenia... aby nie stała się przeszkodą dla Twojej Bożej miłości, ale przeciwnie, aby przyciągała ją" (wg P.M.jw.)... Proszę Cię zatem, Panie, spójrz na tych, którzy w Twych oczach nie sprawdzili się jako rodzice i daj im łaskę opamiętania, dla dobra własnych dzieci... Niechaj "przestaną się wpatrywać jedynie w to, co jest widzialne, ale niech zwrócą swą uwagę na to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne - przemija, natomiast to, co niewidzialne - trwa wiecznie" (wg 2Kor 4,18) z Twego postanowienia. Już apostołowie "im bardziej zwracali swe oczy na Jezusa, tym bardziej się stawali zależni od Niego i mniej tęsknili za rzeczywistością tego świata" (wg "Słowa wśród nas")...

Jeśli kochają swoje dzieci, to niech w Dziecięciu pokochają Jezusa, Syna Twego. Bo On "przychodzi jako dziecko bezbronne i potrzebujące naszej ludzkiej pomocy. On nie chce nas pokonać siłą, ale sprawia, że nie boimy się Jego wielkości. On tylko prosi o naszą miłość: dlatego staje się dzieckiem. Nic innego od nas nie pragnie, jak tylko naszej miłości, dzięki której spontanicznie nauczymy się wchodzić w Jego pragnienia, Jego myśli i Jego świętą Wolę" (wg Ojca Świętego Benedykta XVI). Niech jednak zachowają należny Mu szacunek. "Jezus jest bowiem inny niż my. Jest równy Tobie, Ojcu, my zaś jesteśmy stworzeniami. A jeśli stał się jednym z nas, to po to, byśmy mogli pójść dokąd On się udaje; abyśmy z niskości wstąpili na wysokość i mogli być, jak On jest" (wg ks.SAC jw.). Bo "Jego właściwością jest prowadzić nas do Ciebie" (wg św.Ludwika Marii Grignion de Montfort)...

Niech nie czekają, aż dosięgnie ich cierpienie; aż "pogrążeni w tym cierpieniu intuicyjnie zwrócą się ku temu, kto będzie umiał pocieszyć ich, podnieść na duchu i okazać miłosierdzie" (wg P.M.jw.). Ku Tobie, dobry Ojcze nasz, który "dopuszczasz, by Twe dzieci schodziły z drogi sprawiedliwości i który tolerujesz różne nasze występki; który cierpliwie znosisz nawet te, które nie pojmują, co to jest szacunek i bojaźń wobec Ojca... Taka jest bowiem tajemnica Twojej dobroci, Twojej mądrości i Boskiej Twej wszechmocny" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). A "kiedy zdarza się, że matka mniej kocha swoje dziecko z powodu jakiejś wady, którą ono posiada, Ty, Ojcze nasz - przeciwnie... wtedy kochasz je jeszcze bardziej" (wg BO do m.Eugenii Elżbiety Ravasio)...

Święty Michale Archaniele, zechciej "wpłynąć na wszystkie matki, by poczuwały się nie tylko do obowiązku przekazywania życia, lecz by wychowywały swe dzieci po Bożemu i aby nigdy nie uważały swego zadania za skończone, póki nie ujrzą ich pośród wybranych w niebie" (wg ks.Waleriana Moroza CSMA)... Naucz je wychowywać dzieci dla Boga oraz dla sensu życia, bo "tam, gdzie Boga się nie dostrzega, albo gdzie się nie słucha Go, "upada człowiek i upada [cały] świat" (wg Ojca Świętego jw.)...

Naucz je, jak mają zbudować hierarchię wartości w wychowaniu swych dzieci, tak, "aby Bóg miał zawsze należne pierwsze miejsce, bo tylko wtedy wszystko inne będzie na swoim miejscu" (wg św.Augustyna). Dopomóż uświadomić im, że owszem, "Bóg pomoże w wychowaniu dzieci, lecz tylko tym rodzicom, którzy razem ze swymi dziećmi zawsze stawiają Go na pierwszym miejscu w domu" (ks.S.K.jw.). I niechaj pamiętają o tym, że one "są odpowiedzialne przed Bogiem za dawanie dziecku właściwej pożywki dla duszy" (Gloria Polo www.gloriapolo.net)...

Jezu, wejrzyj na tych, którzy zawiedli Boga jako rodzice i pomóż im naprawić swe własne zaniedbania. Niech zawsze mają to na względzie, że sami muszą być wiarygodni, bo "dzieci będą ich słuchały jedynie w takiej mierze, w jakiej oni słuchają Boga" (wg św.Piusa X). Bo "dzieci patrząc na życie swoich rodziców zgodne z Ewangelią - nawet pomimo woli będą je naśladować" (wg ks.S.K.jw.). Bo ten, "kto chciałby swoje dziecko wychować religijnie, sam musi być religijny, bez cienia niekonsekwencji, bez cienia taniej dewocji" (wg o.D.W.jw.). Niech często myślą o tym, że "którzy się Pana boją, [we wszystkim] będą szukać tylko Jego upodobania" (wg Syr 2,16). I niech do końca swoich dni starają się pamiętać o tym, że "bez błogosławieństwa Bożego życie jest koszmarem. Bez Boga nawet zwycięstwo jest przegraną" (o.D.W.jw.)...

Powiedz im, Chryste, że obłuda religijna zawsze sprowadza zło. Bo jeśli chodzą do kościoła i są jakby pobożni; jeśli swe dzieci napędzają do modlitwy, sami jednak rzadko się modlą, to cała praca na nic. "Dziecko nie będzie robić tego, czego nie widzi u rodziców. [Przeto niech lepiej się ukorzą przed swoimi własnymi dziećmi i od tej chwili zaczną postępować inaczej], gdyż przyznanie się do winy i błędu wobec własnych dzieci, i przeproszenie ich... będzie stwierdzeniem, że i oni są tylko ludźmi, lecz jednocześnie ludźmi dobrymi, nie obłudnymi" (wg ks.S.K.jw.), a to na pewno odbuduje ich własny autorytet...

O Panie, pozwól im zrozumieć, że "to, czego chce od nas Bóg, określają także obowiązki stanu, zgodne z okolicznościami życia każdego z nas. Jeśli nie będziemy wypełniać tych obowiązków, nigdy nie będziemy kochać Boga i nigdy nie będziemy mogli uświęcić się. Bo w obowiązkach swego stanu, które nam wypełniają dni, chrześcijanin w każdej chwili może rozpoznać to, czego Bóg chce od niego" (ks.SAC jw.). I nie pomoże tutaj aktywność religijna. Bo aktywistki i działaczki zarówno świeckie, jak i kościelne, zaniedbujące swoje dzieci, działają przeciw Bogu. Bo prawdziwa miłość zawsze staje w obronie swych najbliższych i zawsze zatroskana jest najpierw o ich zbawienie(wg o.D.W.jw.).

"Patrzymy w przyszłość jak we mgłę, z troską oczekujemy czasu, który dopiero nadejść ma i w wielkiej niepewności stawiamy swoje kroki. Lecz Ty, o Panie, wszystko wiesz. Dla Ciebie wszystko jest odkryte i widoczne; wszystko, co ma nastąpić... Nic też nie stanie się bez Twojej Boskiej wiedzy" (wg o.Dawida J.Hermeta OFM). Przeto niechaj wszyscy rodzice wychowujący dzieci, "oddadzą się [w tym trudnym dziele] całkowicie Bogu. On ich użyje do wielkich rzeczy, lecz pod warunkiem, że bardziej będą wierzyli w Jego miłość niż w swoją własną słabość" (wg bł.Matki Teresy z Kalkuty). On wszystkiego dokona w sobie wiadomym czasie. "Zamiary Jego trwają na wieki, zamysły Jego Serca - przez całe pokolenia" (Ps 33,11)...

Niechaj się modlą, niechaj cierpią, niechaj pracują aby się święciło imię Boże; aby przyszło królestwo Boże, aby się działa Wola Boża i aby każdy duch chwalił naszego Pana" (wg bł.Karola de Foucauld). Niech polecają swoje dzieci opiece świętych Aniołów, a dzieci, niechaj pamiętają o swym "Aniele Stróżu nad życiem czuwającym, mnożącym łaski i wszystkie troski dzielącym" (wg Samuela Rogersa)... "Niech domy ich będą schronieniem pewności pocieszenia i wszelkiej dobrej rady; a nade wszystko miłości Boga, która się w nich objawia. Pomóż im, Panie, czynić wszystko, by ludzie dostrzegli piękno rodziny zjednoczonej w Tobie, Panie nasz, Jezu Chryste i w Twojej miłości" ("Módlmy się "Ewangelią" - wg Marca Alberta).

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


III. Zesłanie Ducha Świętego

Boże, Ty wiesz, że "człowiek może zasmucić Ducha Świętego kiedy przestaje liczyć się z tym, że On nie wahał się przekazać mu swoich pełnomocnictw, że pieczętuje go i że ręczy za niego... Gdy ludzie swoim postępowaniem zdają się absolutnie ignorować Go, nie respektując obecności kogoś tak niezwykłego" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). choć On jest w nas, zstępuje na nas już podczas Chrztu Świętego... Jeśli ktoś szuka Ducha Świętego, na pewno znajdzie Go. Ty bowiem, Panie, pragniesz tego, abyśmy Go szukali, gdyż "Duch Święty nauczy nas, jak stawać w Twojej obecności każdego dnia, jak mamy badać, czy nasze życie zgodne jest z Twoimi kryteriami. Duch Święty nas nauczy mówić "tak" na Twą świętą Wolę i "nie" na "bezbożności, i żądze tego świata" ("Słowo wśród nas"). Ale nie każdy, nawet ochrzczony, jest wypełniony Duchem Świętym, jeśli swoim postępowaniem odsunął Go od siebie...

Straszne jest życie takich ludzi, którzy nie mają Ducha Świętego, a jeszcze gorsze bywa dla tych, co są zależni od nich; zwłaszcza dla dzieci, które żyją w rodzinach alkoholików, łajdaków, narkomanów... w takich rodzinach, które nie rozumieją tego, że "dziecko tylko wtedy będzie dobrym człowiekiem, kiedy rodzina wobec niego spełni swoje zadania" (wg Jana Dobraczyńskiego). Tymczasem wszystkie te rodziny patologicznie zniekształcone, w żaden, nawet najmniejszy sposób, nie sprawdzają się wobec dzieci, które mają wychować. Przeciwnie, robią wszystko, co je degeneruje.

Alkohol, narkotyki a nawet nikotyna już w łonie matek uszkadzają nie narodzone dzieci, a potem, gdy już się urodzą, rodzice zaniedbują wszelkie żywotne ich potrzeby: odżywienie i wygląd, ubiór dziecka, higienę, porządek w mieszkaniu... Nie troszczą się o jego rozwój fizyczny ani umysłowy, biją i maltretują je, i sieją spustoszenie w psychice własnych dzieci... W miarę upływu lat "rujnują życie swoim dzieciom i degradują godność człowieczą, prowadząc do zaniku wszelkich zdrowych ambicji i wymazując z ich życiorysów najlepsze, najpiękniejsze lata radosnego dzieciństwa" (wg oo.OP)... Z ich winy dzieci wyrastają w straszliwym ubóstwie duchowym, w straszliwej poniewierce; w atmosferze zgorszenia, przekleństw i wulgarności, prostactwa i awantur, kłamstwa, obłudy, rękoczynów i wszelkiej deprawacji...

Nieszczęsne dzieci już od małego, stykają się z "przekleństwem, ze świadomym i celowym złorzeczeniem wobec bliźnich, które jest ewidentnym przywoływaniem zła, żeby zniszczyło przeklinanych [albo przynajmniej] sprowadziło na niech jakieś nieszczęście... przywoływaniem Złego, aby zaszkodził im" (wg o.Fabiana Błaszkiewicza SJ)... Ich dziecięce niewinne dusze już od zarania są "poddane zgubnemu uświadamianiu, odsłanianiu występku dotąd przed nimi zakrytego; wszczepianiu trucizny w ich serca" (wg o.Marie-Augustina Bellouarda OP), bo beztroscy rodzice "nieskromni w zachowaniu, zupełnie się nie liczą z obecnością dzieci, mimowolnych świadków intymnego pożycia" (wg o.Dominika Widera OCD). A są i tacy, którzy sami dopuszczają się obrzydliwych przestępstw seksualnych na swoim własnym dziecku...

Ojcze Niebieski, Boże nasz, jak straszny jest los takich dzieci - Ty sam najlepiej wiesz. Proszę więc, zechciej wejrzeć na nie i z łaski swojej tak pokieruj ich dalszym młodym życiem, by mogły wyrwać się z tego strasznego piekła na ziemi, w jakim znalazły się. Bo każdy dzień ich przebywania pod "kuratelą" tak okropnie zdegenerowanych rodziców, może zaowocować w nieodwracalne skutki. W tych domach bowiem, które są przedszkolami pijaństwa - dzieci po raz pierwszy widzą kieliszek z wódką". Tam często oglądają stół zastawiony alkoholem i widzą rodziców upijających się... Tam się pozwala dzieciom na picie alkoholu, palenie papierosów, na oglądanie niebezpiecznych dla nich przekazów telewizyjnych, książek oraz czasopism bez koniecznej selekcji... Tam rodzice wydają im nieprzemyślane polecenia albo tak często je zmieniają, że utwierdzają dzieci w takim przekonaniu, iż te nakazy i zakazy zależą wyłącznie od chwilowych humorów czy nastrojów rodziców... Tam dziecko od małego styka się z podkradaniem i jeśli nie opanuje takich odruchów "brania", będzie okradało kolegów a potem zakład pracy. Stąd niedaleko już" do poważnych przestępstw" (wg o.D.W.jw.), zwłaszcza, że nikt z dorosłych nie interesuje się gdzie i z kim spędza swój czas.

Ci ludzie, którzy w żadnym stopniu nie sprawdzili się jako rodzice, choć "sami zachowują się w sposób niewłaściwy, choć sami sobą poniewierają, choć sami nie szanują się - to wymagają od swych dzieci szacunku dla siebie i wyrozumiałości... Niestety, dziecku trudno jest szanować ojca pijaka... Może się go bać. Może odczuwać do niego wstręt, może mu współczuć, może i naśladować... szanować jednak nie jest zdolne, a każdą karę z ręki ojca odczuwa jako krzywdę. No bo "jak człowiek, który sam jest nieuporządkowany, może żądać uporządkowania od innych ?" (wg o.D.W.jw.)... "Jeżeli ojciec nakłania syna żeby nie pił i nie palił, a sam nagminnie robi to, z takiego wychowania na pewno nic nie będzie. Dziecko funkcjonujące w rodzinie musi mieć w swych rodzicach wzorzec do naśladowania. Lecz jeśli taki wzorzec jest zafałszowany - to wyrasta na nim skrzywiona osobowość. Taki ktoś będzie do końca życia krytyczny wobec swych rodziców i uprzedzony do nich" (o.Jan Grande OH)...

Błagam Cię, Boże, racz przekonać takich ludzi, jak wielką krzywdę robią dzieciom na przyszłość, wprost na całe życie, nie tylko psując ich charaktery, lecz także i opinię... Bo środowisko, w którym żyją, stroni od dzieci z takich rodzin, wiedząc, że grzechy ich rodziców "nie wywołują konsekwencji jedynie dla grzeszników, lecz również dla ich otoczenia. Są one niczym zgniłe owoce, które zarażają każdy znajdujący się w pobliżu zdrowy owoc i doprowadzają go do gnicia" (Gloria Polo www.gloriapolo.net)... Każdy wie o tym, że "w dzieciństwie kształtują się zarówno dobre i pożądane cechy dziecka, jak i nieprawość oraz wszelkie złe przyzwyczajenia. Późniejsze wpływy mogą podziałać, jednak nabytej szlachetności nie da się łatwo zniszczyć. Ale też trudno jest usunąć zdobytą nieprawość, zwłaszcza, jeśli została wyniesiona z domu. Tak więc, chociaż rodzice mają wpływ na opinię swego domu, to ona spada i na dzieci... i bardzo szkodzi im.

Opinia o rodzicach wszędzie idzie za nimi i prawie niemożliwe jest odrobić złą opinię. I chociaż ludzie sądzą z pozorów, to łatwo się kieruje sądem już urobionym... [A prawda tak wygląda, że] nie każdy z dobrej rodziny musi być dobry, jak również nie każdy ze złej rodziny zaraz musi być zły" (wg o.D.W.jw.). Dlatego dzieci ze złych domów mają dwie drogi do wyboru: pierwsza, to kontynuacja modelu życia swych rodziców, którzy niejako w testamencie zapisali swym dzieciom najgorsze własne grzechy i przekazali zło. Druga, to całkowite odcięcie się od tego. "Są małżeństwa zbuntowane wobec swych własnych rodzin i jest to dla nich bodźcem do budowania nowej rodziny. Jednak sam bunt tu nie wystarczy. Muszą poszukać pozytywnych wzorców dla swego domu" (wg ks.Mieczysława Malińskiego).

To przykre, ale zdarza się, że "komuś może się wydawać, iż jest nikomu niepotrzebny, niekochany, porzucony, nieważny - jak niewiele znaczący grosz. A przecież nawet tak zwane nieudane ludzkie życie, staje się skarbem w Twoich oczach, Panie i Boże nasz... jeśli Ci je ofiarujemy jako wszystko, co mamy" (wg ks.Jana Twardowskiego). A przecież nawet jeśli ktoś "doświadczył moralnego zła, poważnej winy, która oddala od go Ciebie, nieposłuszeństwa Twojej Woli, to właśnie z tego doświadczenia może wyzwolić go miłość Serca Jezusa" (wg bł.Jana Pawła II). Bo "jedynym szczęściem na ziemi jest świadomość, że Ty nas kochasz" (wg św.Jana Vianney); że "wszyscy ludzie są Twymi dziećmi. Wszyscy bez wyjątku !" (wg PJ do Justyny Klotz)...

"Każde cierpienie jest reakcją na jakąś ranę duszy" (Philippe Madre), lecz jeśli poraniony człowiek rzuci się wprost w Twoje ramiona, jeśli "uwierzy w to, że Ty masz wobec niego swoje wspaniałe plany i zawsze jesteś blisko niego" (wg "Słowa wśród nas") i "jeśli będzie wierny Tobie, to Ty zajmiesz się nim" (wg Syr 2,6). Proszę więc, Boże miłosierny, wejrzyj na tych, których skrzywdzili rodzice nie mający prawa do tego zaszczytnego miana i pomóż im szukać pociechy u stóp Matki Najświętszej. Niech "przylgną do nich i nie odstępują od nich tak długo, póki Ona ich nie pobłogosławi i nie uzna za swoje dzieci" (św.Bernard)... Niechaj uwierzą w to, że ta "niebieska Matka, uczyni dla nich wszystko, co każda [dobra] matka czyni dla swoich dzieci" (wg św.Gemmy Galgani). I niechaj pamiętają o tym, że tam, "gdzie brak jest łaski tej naszej dobrej Matki, tam i Ty, Boże, nie objawiasz się jako Ojciec nasz ni Chrystus jako brat" (wg o.Emila Merscha TJ)... Niech mają ufność w Duchu Świętym, "niechaj zwracają się do Niego i proszą, aby przyszedł, bo On, jak każda inna osoba, musi być zaproszony. On nie wchodzi na siłę, gdyż szanuje ludzką wolność" (ks.A.P.)... Niech wiedzą o tym, że "gdy będą patrzeć na Jezusa, doświadczą prowadzenia przez Ducha Świętego i otrzymają [od Niego] dar Bożej mądrości" (wg "Słowa wśród nas"). Bo "On odszuka "swoich" (wg PJ do J.K.jw.)...

A jeśli chodzi o rodziców, którzy się nie sprawdzili w swej rodzicielskiej roli, proszę, spraw, aby te skrzywdzone przez nich dzieci, chciały wybaczyć im. Bo "co tu robić jeśli ojciec był niedobry ? Jeżeli notorycznie pił i po pijanemu krzywdził matkę ? Jeśli od niego doznało się wiele krzywd ? Jeśli matka była niegodna, by być matką ? Jeśli drugich lub siebie trzeba było bronić...? Przykre to, ale nawet tacy rodzice ciągle pozostają rodzicami" (wg o.D.W.jw.). Bo "nie dość kochać dobrych, ale trzeba kochać i złych, gdyż tylko miłością można z nich zło wyplenić" (wg Henryka Sienkiewicza). I niechaj pamiętają o tym, że "miłosierdzie względem rodziców nie pójdzie w zapomnienie" (wg Syr 3,14)...

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


IV. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

"Jakże dalekie od nieszczęścia tych, którzy urodzili się "dziećmi gniewu", były Twoje najświętsze narodziny Maryjo ! Bo byłaś wolna nie tylko od grzechu pierworodnego, ale także od żądzy prowadzącej do grzechu, ponieważ zostałaś bez zmazy poczęta" (wg św.Bonawentury). I "chociaż Twoja wielkość przerasta nasze pojęcie, Ty, Panno czysta, w swej prostocie i skromności, sama nazwałaś się Służebnicą Pańską, pokorną sługą Pana. Świadomie chciałaś zostać w cieniu, z dala od blasku i od sławy, a blisko potrzeb, cierpień i bólu", najmilsza Matko nasza... Jednak czym innym jest Twa dobrowolna zgoda na ból, a czym innym sprawianie bólu komuś, wbrew jego woli, wbrew oczekiwaniom, w dodatku - przez najbliższe osoby. A takie sytuacje spotyka się na co dzień w niejednym domu, gdzie rodzice są zbyt surowi wobec dzieci i zamiast uczyć je miłości, zamiast budować dobre relacje międzypokoleniowe, potrafią zniszczyć nawet cień serdecznej więzi z nimi.

Ty sama, Matko Chrystusowa, byłaś wychowawczynią Syna, bo "rodzice są tymi, którzy wychowują, dziecko zaś tym, które jest wychowywane. Stąd rodzice mają nie tylko prawo, ale i obowiązek wychowywania go; mają prawo domagać się od niego posłuszeństwa, dziecko zaś ma obowiązek słuchać swoich rodziców... Przy tym, im więcej dzieci popełniają błędów, tym więcej rodzice muszą je upominać. Czynią to zwykle z wielką boleścią i z lękiem patrzą na przyszłość swojego dziecka. Lecz miłość nie pozwala im milczeć. Miłość przynagla ich do upominania...

Ale nie wszyscy wiedzą o tym, że nie istnieje coś takiego, jak karanie dla karania, gdyż ono ma być jedynie pomocą w wychowaniu... Jeżeli jednak nie ma innego sposobu, to trzeba ukarać, bo dziecko musi się nauczyć posłuszeństwa, a także uległości i szczerości we wszystkim. Jeśli już zasłużyło na karę, powinno ponieść ją, ażeby nie sądziło, że jest mu wszystko wolno... Tu nie można ulegać [infantylnej] miękkości, bo nieraz od tego zależy szczęście dziecka oraz tych wszystkich, z którymi będzie żyło... Nie ma co go żałować, kiedy płacze z bólu, oby tylko nie musiało potem płakać w swym życiu; oby tylko potem nikt nie płakał na nie" (wg o.Dominika Widera OCD)... "Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się być radosne, lecz smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go właśnie doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości" (Hbr 11,11). Zresztą, "jakiż to byłby syn, którego ojciec nie karciłby ?" (wg Hbr 11,7-8)...

Maryjo, Ty na pewno poznałaś Pismo Święte; na pewno nieraz usłyszałaś słowa: "Karć syna, bo kłopotów ci to zaoszczędzi i pociechą dla twojej duszy stanie się" (Prz 29,17). "Karcenie udziela mądrości, chłopiec pozostawiony sobie, jest wstydem dla swej matki" (Prz 29,15)... Na pewno wiesz, że te zasady długo sprawdzały się, przez kilka tysiącleci. Były jednak i takie domy, i wtedy... i dziś także są, gdzie to karcenie przybiera niedopuszczalną postać. Szczególnie tam, gdzie mąż i ojciec ma skłonności do despotyzmu i gdzie pożąda władzy... "Biedna [jest w takim domu] żona, dzieci i całe otoczenie, gdy mężczyzna nie zdobył [poza nim] żadnej władzy" (wg o.D.W.jw.), bo wtedy oni stają się jedynymi poddanymi człowieka bez skrupułów, wobec których stosuje kary za każde, nawet za nieznaczne uchybienie, a nierzadko i bez powodu, byle zademonstrować swoje jedynowładztwo... Proszę Cię zatem, Matko Boża, wejrzyj na tych bezdusznych ludzi i pozwól im zrozumieć, że tak nie wolno robić. Nie można "karać zbyt surowo za nieumyślne zniszczenie czegoś, bo to oznacza, że rzeczy mają dla nich większą wartość niż człowiek. A przecież to są tylko rzeczy, nie można więc pozwolić na to, by z ich powodu dać się wyprowadzać z równowagi" (wg ks.Józefa Kozłowskiego SJ). Nie można również karać nikogo poprzez pracę, bo praca to nie kara, ale obowiązek...

"Ojcowie - pisał święty Paweł - nie pobudzajcie dzieci waszych do gniewu" (wg Ef 6,4); "nie rozdrażniajcie ich, by nie straciły ducha" (wg Kol 3,21). Niech więc surowi rodzice nie pogarszają sytuacji, bo to się skończy źle... "Liczcie się ze słowami - upominał pewien zakonnik - i nie nadużywajcie swego autorytetu. Nie wykorzystujcie swojej przewagi fizycznej, nie "dolewajcie oliwy do ognia", nie upierajcie się przy drobiazgach, nie wydawajcie [dzieciom swoim] niesłusznych poleceń... Nie wymierzajcie kary w gniewie, bo wtedy człowiek przestaje być sprawiedliwy. W gniewie gotów wyrządzić krzywdę" (wg o.D.W.jw.). Niech więc przemyślą te uwagi i niechaj zastanowią się, na ile ich dotyczą. Bo jeśli tak, to znaczy, że niestety, ale nie sprawdzają się jako rodzice...

Dopomóż im zrozumieć, że "każda tyrania nieuchronnie wiedzie do swej własnej zagłady" (Milton Steinberg), gdyż "u wszystkich dzieci, bez względu na ich temperament, brak dobroci rodziców sprawia, że dom rodzinny staje się im obcy i niemiły. A wtedy chętniej przebywają pośród kolegów, choć nie zawsze odpowiednich, od których dalej uczą się złego postępowania" (wg ks.Stanisława Klimaszewskiego MIC) za przyczyną rodziców. Nie mając wiedzy i doświadczenia, które dopiero muszą zdobyć, zwykle się opierają "na doświadczeniach" kolegów, wchłaniając wątpliwą wiedzę swoich przyjaciół" (wg o.D.W.jw.).

Ty wiesz, Maryjo, "jak często ojciec, choć bywa, że i matka, obsesyjnie wypominają załamanemu synowi popełnione przestępstwo, kreśląc w jego wyobraźni czarną łotrowską przyszłość wypełnioną przestępstwami i ciężkim więzieniem. A wtedy bardzo wielu młodych załamuje się. Przestaje wierzyć w siebie... Wtedy zaszczute i bezradne, upośledzone psychicznie dziecko zaczyna realizować tę rodzicielską wizję, zrodzoną z braku miłości" ("Znak" 349/81). Niech więc to będzie dla rodziców poważnym ostrzeżeniem. Niech zrozumieją, że "nie wolno nigdy i nikogo dobijać. I nawet w wielkim udręczeniu trzeba dla innych być pomocą" (o.D.W.jw.), a cóż dopiero dla swego własnego dziecka...

Jezus nigdy, nikogo nie "spisywał na straty". Niech więc i oni się okażą tak samo wielkoduszni. Niechaj nie odbierają dziecku możliwości przeżycia radości pojednania, a także niechaj sami nie pogrążają się, bo nigdy nie pozbędą się udręki w swych sumieniach, że ich własne dziecko cierpi... Niech pamiętają o tym, że "jeśliby kochali drugiego człowieka tylko o tyle, o ile mogliby go zrozumieć, o ile odpowiada on ich wyobrażeniom oraz ich ideałom - to nie kochaliby go wcale. Trzeba bowiem przyjmować go takim, jaki jest sam w sobie i dla siebie. Tylko w ten sposób, w takiej miłości, udaje się odnaleźć drugiego człowieka w jego najbardziej własnej, [prawdziwej] rzeczywistości" (wg o.Karla Rahnera SJ)...

Niech wystrzegają się wszelkiej niesprawiedliwości w traktowaniu rodzeństwa, bo kto się tego nie wystrzega, ten wystawia sobie najgorsze świadectwo jako rodzic... Niechaj nie wyróżniają jednych przy jednoczesnym poniżaniu innych ze swoich dzieci. Niech nie traktują gorzej dzieci z poprzedniego małżeństwa, bo "tam, gdzie jest niesprawiedliwa miłość rodziców do swych dzieci, tam zawsze źle się dzieje. To bowiem boli i rodzi niesnaski między dziećmi... Rodzeństwo kłóci się ze sobą, złorzeczy sobie, wyśmiewa się z siebie wzajemnie... a jeszcze gorzej, kiedy strony zatną się w złości, przestają mówić do siebie, przestają się odwiedzać. Nie chcą przebaczyć sobie, więc żyją w nienawiści i umierają bez przebaczenia. Nie pomagają żadne pośrednictwa, nie przyjmują żadnego wyjaśnienia. Nie słyszą błagania o przebaczenie. Odtrącają rękę podaną do zgody" (wg o.D.W.jw.). A "jeśli ktoś pada ofiarą rażącej i autentycznej niesprawiedliwości ze strony innych ludzi, wówczas doświadcza zła. Wtedy to "pierwsze" zło może wywołać drugie: nienawiść i pragnienie zemsty" (wg Philippea Madre) nawet na swych najbliższych... "Bywa, że brat zabija brata, brat zdradza brata, brat w potrzebie opuszcza brata lub przestaje interesować się bratem... Zaczęło się od zazdrości, a skończyło na nienawiści i wyrządzonej krzywdzie" (wg o.D.W.jw.)...

Ty wiesz i to jak ważna jest miłość pomiędzy dzieckiem, a jego rodzicami, bo "Syn nie byłby chyba w stanie umiłować ludzi, gdyby nie był umiłowany przez swego Ojca w niebie" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Tak też i "dziecko musi mieć przyjaciół w swych rodzicach, bo tylko wtedy będą mogli oddziaływać pozytywnie. Władcy, tyrana można się bać, ale nie słuchać go, natomiast przyjacielowi zawsze ulegnie się...

Szczególnie w wieku dojrzewania potrzeba tej przyjaźni. Rodzice muszą jednak być wymagający wobec siebie, gdyż trudno mieć za przyjaciela człowieka kłótliwego, nieopanowanego i niesprawiedliwego; ulegającego nałogom, niekonsekwentnego w swoim postępowaniu, o którym nigdy nie wiadomo, co zrobi, a którego takim znało się od małego" (wg o.D.W.jw.)... Niech pamiętają, że "chcąc innych pouczać, należy przemawiać językiem miłości" (Mikołaj Gogol), bo "do umysłu młodych ludzi najłatwiej trafia się przez serce i poprzez dobry przykład" (ks.S.K.jw.). Bo tylko "nierozumny robi wymówki niezgodne z miłością" (Syr 18,18), gdyż tylko "miłość jest motorem wszelkich zmian na lepsze. Słodko jest bowiem, aby upominał nas ten, kto nas naprawdę kocha" (o.Lomurno OCD)...

Niechaj rodzice pamiętają, że "nic nie można zrobić dla dusz, bez łagodności, bez dobroci, bez słodyczy i cierpliwości" (św.Joanna de Chantal), bo "jeśli dziecko się ociąga z wykonaniem rozkazu, a rodzice starają się zmusić je krzykiem, szturchańcami, to dzieci o temperamentach wrażliwych i melancholicznych stają się bojaźliwe, niepewne siebie, bez ufności do ludzi i do życia... U dzieci zaś o temperamentach żywszych, bojowych, rodzic grzeszący surowością i autorytaryzmem, wyzwala jawne nieposłuszeństwo i bunt. Taką postawę dzieci przenoszą na swoje otoczenie... Dokuczanie, a nawet okrucieństwo wobec kolegów, prawie zawsze bywa reakcją na surowe kary i brak serca rodziców" (ks.S.K.jw.)... Niech więc rodzice wiedzą o tym, że

"Dziecko staje się...

Jeżeli żyje ciągle karane, stanie się bardziej nieprzejednane.

Jeżeli żyje we wrogości, stanie się bardziej agresywne.

Jeżeli żyje wyśmiewane, stanie się bardziej nieśmiałe.

Jeżeli żyje odrzucane, stanie się bardziej nieufne.

Jeżeli żyje onieśmielane, stanie się bardziej uzależnione.

Jeżeli żyje w pogodzie ducha, stanie się bardziej zrównoważone.

Jeżeli żyje w zrozumieniu, stanie się bardziej wyrozumiałe.

Jeżeli żyje w lojalności, stanie się bardziej sprawiedliwe.

Jeżeli żyje w jasności, stanie się bardziej ufne.

Jeżeli żyje doceniane, stanie się bardziej pewne siebie.

Jeżeli żyje tu przyjaźni, stanie się prawdziwym przyjacielem dla swojego świata.

Jeżeli żyje w wierze, stanie się chrześcijaninem dumnym z tego i szczęśliwym"...

"Wszystko, co jest cierpliwe budzi ludzką sympatię: cierpliwa matka, cierpliwy ojciec, cierpliwy wychowawca, cierpliwy przełożony, cierpliwy pracownik, cierpliwy wychowanek, lata cierpliwego czekania... Cierpliwość stwarza równe szanse, cierpliwość jest najbardziej Boska. Nikt bowiem nie jest tak cierpliwy jak sam Pan Bóg" (ks.bp K.R.jw.)...

Błagam Cię więc, Matko Najświętsza, Oblubienico Ducha Świętego, uproś Go, aby z łaski swojej napełnił serca wszystkich rodziców prawdziwie Boską cierpliwością, miłością i dobrocią. A Ty, racz ich przekonać o tym, że wszystkie "ich stosunki z dziećmi powinna regulować miłość czysto nadprzyrodzona, która za cel ma najwyższe dobro: rozlewanie łaski Boga w duszach ludzkich... a zwłaszcza w duszach [trudnych dzieci, które mimo młodego wieku] jęczą już pod ciężarem grzechu, [w który mogły uwikłać się z powodu swych rodziców]. Niech zwłaszcza dla nich chętnie poświęcą swe wygody, swój odpoczynek i - jeśli byłoby potrzeba - to swoje zdrowie, a nawet życie, byleby tylko uwolnić je od tego zła, które je czyni niemiłymi Bogu" (wg o.Jacquesa Louisa Monsabré OP). Bo "dziecku, które nigdy nie doświadczyło dobroci czy wybaczania rodziców, trudno jest zrozumieć miłość i wybaczenie Boga. Wielu ojców zbyt surowych, autorytatywnych, utrudnia swoim dzieciom nie tylko wiarę w miłosierdzie Boże, ale czasami nawet w samo Jego istnienie" (ks.S.K.jw.)... Niechaj pogodzi ich "prawdziwe przebaczenie, potężne przebaczenie, które potrafi dobro nawet ze zła wydobyć, a zło przemienić w dobro" (o.L.jw.).

"O Maryjo, Twoja chwała z powodu Twego Wniebowzięcia jest przyrzeczeniem naszej chwały. Pomóż im wszystkim żyć w taki sposób, aby Jezus, gdy po nich przyjdzie, mógł zastać ich godnymi zjednoczenia się z Tobą w niebie", u Twoich świętych stóp. A dziś, "daj im prawdziwą radość. Tę radość, która tkwi w Chrystusie. Radość, która się rodzi z Jego obecności tutaj, na ziemi, pośród nas. Radość z powodu nieustannego pochylania się nad nami w Jego miłosierdziu. Radość, przez którą ludzie pragną obdarzać się dobrocią" (wg o.Dawida J.Hermeta OFM)...

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


V. Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny

Matko, Ty wiesz, że najważniejszym sprawdzianem dla rodziców, czy wywiązują się właściwie ze swojej rodzicielskiej roli - jest właśnie wychowanie dzieci na dobrych, prawych sprawiedliwych, roztropnych, mężnych, samodzielnych i bogobojnych ludzi... Bo "wychowywać, to prowadzić dziecko do samodzielnego odróżniania dobra od zła; samodzielnego wartościowania, samodzielnego wybierania dobra i do wdrażania go w swoje moralne postępowanie... Samodzielnego układania wartości według ich hierarchii wyznaczonej zamysłem Bożym... Wszystko to ma nauczyć dziecko samodzielnego poszukiwania swojego miejsca pośród ludzi; pośród kultury, którą się sycą; pośród ustroju społecznego, którym trzeba przyporządkować swoje życie wewnętrzne...

Tak... Wychowywać, to prowadzić dziecko do coraz lepszego poznania społeczeństwa i praw, które nim zawiadują... To nauczyć je oceniania, twórczego asymilowania, twórczego wykorzystywania wszelkich wartości, które w nim są... To... ukształtować sumienie dziecka, ten jego własny głos wewnętrzny, który ma zdolność rozsądzania, co dobre" (wg ks.SAC)... To bardzo trudna i odpowiedzialna rola, toteż nie wszyscy rodzice potrafią sprostać jej. Nie wszyscy, wychowując dziecko, sprawdzają się jako rodzice, stąd tyle braków i zaniedbań, tyle niekonsekwencji w postępowaniu z dziećmi...

Ty, "o Maryjo... Matko Baranka bez skazy - zawsze byłaś przy Nim. Towarzyszyłaś Mu w ubogiej stajence betlejemskiej, w ucieczce do Egiptu... Tak często byliście oboje narażeni na niewygody, a nawet i na śmierć. Najpierw w najbardziej niehigienicznym miejscu narodzin Twego Syna, potem z powodu knowań Heroda; z powodu niebezpieczeństwa podróży przez pustynię... I wreszcie w Nazarecie, gdzie doskwierała Wam bieda" (wg ks.Stanisława Łucarza SJ)... Ale nie uskarżałaś się na te niedogodności. Są jednak takie matki, które "chcą, by ich dziecko nigdy nie doświadczyło żadnego bólu, urazu czy konfliktu. W ten sposób, nawet nie wiedząc o tym, wychowują człowieka roszczeniowego, buntowniczego, który w dzieciństwie doświadczając na sobie ich nadmiernej troski czuje się potem oszukany i skrzywdzony przez los. Bo rzeczywistość nie polega na tym, by wszystko było piękne, przyjazne oraz łatwe" (wg o.Lomurno OCD). Bo "nie istnieje drzewo, którego wiatr nie powachluje" (przysłowie hinduskie)...

Wiele jest przypadków pozornej, nieprawdziwej miłości, najczęściej rodzicielskiej. Miłości zaborczej, zazdrosnej, nienasyconej i złaknionej wyrazów przywiązania, egoistycznej... Matka rozpieszczająca swojego jedynaka, aby go uzależnić od siebie i przywiązać na stałe, nie wie, jaką straszliwą krzywdę wyrządza mu swym ustawicznym wtrącaniem się we wszystko. Nie może zrozumieć, że dziecko nie jest własnością rodziców, lecz odrębną osobą, obdarzoną swym własnym życiem, jedynie powierzoną im na wychowanie... Nie może pojąć tego, że miłość polega nie na tym, żeby jej było "dobrze" z synem, ani nawet nie na tym, żeby i jemu było "dobrze" z nią, lecz żeby troszczyć się wzajemnie o prawdziwe duchowe dobro, a nawet być gotowym poświęcić się dla niego" (wg ks.Mariusza Pohla). I zapewne nie myśli o tym, co powiedział Jezus: "Kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10,37)...

"Skoro tylko Twój Jezus osiągnął wiek dojrzały i rozpoczął swoją działalność publiczną, Ty, Matko, pozostałaś na miejscu, w Nazarecie, na łasce swoich krewnych... Był taki moment, gdy rodzina udała się wraz z Tobą, by zabrać Jezusa do domu, mówiono bowiem: "Odszedł od zmysłów" (Mk 3,21). On jednak odciął się bardzo mocno od całej swej rodziny, mówiąc: "Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je" (Łk 8,21)" (wg ks.S.Ł.jw.)... Bo dziecko wychowuje się dla Boga i dla społeczeństwa; nie po to, aby je zniewolić wypaczoną miłością...

"Wskutek niewłaściwie pojętej miłości rodzicielskiej, często pojawia się nadmierna pobłażliwość, nie zwracanie uwagi, bezkarność złego postępowania. Tak w imię źle pojętej miłości wyrządza się własnemu dziecku naprawdę wielką krzywdę. Owoców takiej miłości nie trzeba długo czekać, bo takie dzieci zapełniają domy poprawcze i więzienia, a ich rodzice przez długie lata cierpią hańbę i wstyd" (wg o.Dominika Widera OCD). Od wychowanka "trzeba wymagać, uczyć ograniczania siebie, bo to jest niezbędny warunek rozwoju, dojrzewania, a przede wszystkim nauczenia się czegokolwiek" (wg ks.Tomasza Jaklewicza)...

"Poczucie odpowiedzialności jest wbudowane w naszą strukturę psychiczną jako ważny atrybut ludzkiej egzystencji i jako siła pozytywna, [lecz w trakcie wychowania trzeba wyzwalać ją; trzeba wyrabiać przekonanie, że, owszem] wolność, to jest zdolność do działania... lecz się pojawia tylko wtedy, gdy działanie wyrasta z odpowiedzialności" (wg Henryka Skolimowskiego). Bo tak już jest, że "wolności nie ma co szukać na początku, ale na końcu; bo wolność, to nie są korzenie, lecz kwiaty i owoce" (Charles Maurras)... Niech więc rodzice zrozumieją, że "pobłażliwość nie ma nic wspólnego z miłością; że miękkość jest słabością, podobnie jak i twardość. Wychowaniu potrzeba stanowczych decyzji i nieraz nawet bardzo mocnych, drastycznych posunięć... Bo w twardych słowach zdecydowanie jest więcej miłości niż w rozpieszczaniu i pobłażaniu" (wg o.D.W.jw.) łatwo psującym dziecko.

Matko Najświętsza, Pani nasza, zechciej przekonać wszystkich rodziców, a zwłaszcza matki, o tym, że w wychowaniu dziecka trzeba kierować się mądrością. "Jeśli więc pragną posiąść prawdziwą mądrość Bożą, po prostu muszą prosić o nią, a Bóg udzieli jej w obfitości" (Jk 1,5) dla ich własnego dobra i dla dobra ich dzieci. A przede wszystkim trzeba Boga zawsze stawiać na pierwszym miejscu, nigdy zaś swego dziecka. Dziecko nie może być równe Bogu, a już tym bardziej ponad Boga, bo to się skończy źle...

Niechaj najbardziej kochający rodzice zechcą to zrozumieć, że "trzeba pomóc człowiekowi, gdy zagubi swoją ścieżkę, gdy się zaplącze w labiryncie cudzego życia, gdy nie jest w stanie uporządkować swoich spraw... Trzeba mu pomóc, by przetrwał kryzys, aby mógł złapać oddech. Ale uważać, żeby go nie przyzwyczajać do stałego liczenia na tę pomoc, nie legalizować jego nieporadności i nie pozwolić oglądać się na cudze miłosierdzie.... Bo to nie będzie miłość, ale wykolejanie dziecka, demoralizowanie; uczenie go lekkiego życia, a konkretnie - cwaniactwa" (wg ks.Mieczysława Malińskiego)... Ktoś, kto tak postępuje z dzieckiem, niestety, ale się nie sprawdza jako rodzic...

Takie postępowanie, to uczenie lenistwa, które zwykle zaczyna się od wygodnictwa, odraczania, od osłabienia woli, zrzekania się, szukania świętego spokoju czyli zamknięcia w sobie; odkładania na później... Z tego wyłania się tchórzostwo, fatalizm, rezygnacja, przesadny lęk, za którym idzie brak zaangażowania... szukanie protekcji nawet w niewielkich sprawach i uchylanie się od odpowiedzialności; w końcu postawa rezygnacji wobec całego życia (wg o.L.jw.). I tak, "mały błąd na początku, staje się wielkim błędem na końcu" (Arystoteles), rujnując życie dziecka. Dlatego trzeba "wdrażać chłopca w prawidła jego drogi, a nie zejdzie z niej i w starości" (Prz 22,6). A przede wszystkim, w żadnym razie nie wolno wszystkiego wykonywać za dzieci, ale należy stawiać im słuszne wymagania, gdyż nigdy "nie nauczą się ponosić odpowiedzialności, jeżeli wszystko będzie za nich już zrobione" (H.S.jw.)...

Ty wiesz i to, o Pani nasza, że "wszyscy rodzice są strażnikami talentów, które Bóg dał ich dzieciom" (Gloria Polo www.gloriapolo.net) i w oparciu o te talenty, powinni szukać, razem z dzieckiem, jego powołania... Nie bać się tego, bo "mówienie, że powołanie trudno poznać, wydaje się poważnym błędem, gdyż Pan Bóg stawia ludzi w takich okolicznościach, że zwykle nie mają innego wyboru jak tylko iść naprzód jeśli się na to zgodzą" (wg św.Jana Bosco)... Wielu jest jednak takich rodziców, którzy pragną zrealizować przez życie swoich dzieci - własne, nie spełnione marzenia, albo swe własne wyobrażenia o ich świetlanej przyszłości, nie bacząc na to, czy te dzieci mają ku temu predyspozycje, czy będą w stanie sprostać wysokim wymaganiom. I narzucają im rozliczne obowiązki... Wtedy ich dzieci "obarczone nadmiernymi zajęciami, pod presją ambicji rodziców; przemęczone, przymuszane, zdezorientowane - nigdy nie nawiążą serdecznej więzi z nimi, nie staną się ich przyjaciółmi...

I tak narastać będzie samotność obu stron, i rozsypią się związki międzypokoleniowe" (wg o.Jana Grande OH). Proszę Cię zatem, Matko Boża, racz wytłumaczyć takim ludziom, by "raczej poprzestali na tym, co jest przeciętne, zamiast się starać, aby za wszelką cenę dążyć ku najwyższemu - by upaść w najniższe" (wg o.Karla Rahnera SJ). Bo "chwała dziecka nie jest czymś, co dzieli ono ze swą matką, ale będzie także jej chwałą" (wg św.Arnolda Opata), jeśli nawet jej dziecko nie zostanie geniuszem... będzie natomiast szanowane przez całe swoje otoczenie, szczęśliwe w swojej nowej rodzinie, uczciwe, pracowite i zawsze miłe Bogu...

Niechaj rodzice pamiętają, że "wychowanie dziecka należy do obojga. Ale sprawa nie kończy się na wychowaniu w ścisłym znaczeniu. Nie ma bowiem sytuacji kiedy dzieci już wyrastają i rodzice mogą się poczuć zwolnieni z rodzicielstwa. Bo dziecko pozostaje dzieckiem rodziców aż do samej śmierci, niezależnie od tego ile miałoby lat... I na jego życie rzutuje również stabilność małżeństwa i wzajemny szacunek jego własnych rodziców. Tego wszystkiego winien być świadomy każdy, kto decyduje się założyć rodzinę" (wg ks.M.M.jw.).

A jeśli nawet na początku nie sprawdzali się jako rodzice i popełnili poważne błędy w wychowaniu swych dzieci, to niech nie tracą ducha... Niech się przyznają przed swymi dziećmi, gdzie dopuścili się zaniedbań, gdzie popełnili błędy, które odbiły się na ich życiu i niechaj wspólnie naprawiają to, co się da naprawić. Niechaj opowiadają dzieciom o swoich błędach i niech żałują za nie... Ufając w pomoc łaski Bożej, niechaj nabiorą przekonania, że jeszcze nie wszystko stracone, bo "charakter ludzki kształtuje się podczas całego życia" (wg ks.Włodzimierza Sedlaka). Nawet "nie wszyscy święci dobrze zaczynali, ale wszyscy dobrze skończyli" (św.Jan Maria Vianney). I to jest najważniejsze...

"Pomóż im, o Królowo i nie zwlekaj z okazaniem litości. Nie zwlekaj, bo utoną pod ciężarem swych grzechów. Nie odsyłaj swych sług z pustymi rękami, Ty jedna jesteś ich Nadzieją" (wg oficjum greckiego), więc bądź im miłosierna... "Pozwól, by nie zawiedli się w swoich oczekiwaniach" (wg św.Germana); aby tak wprowadzili w życie swoje potomstwo, by i ono mogło się kiedyś znaleźć w niebie, u Twego tronu... zwłaszcza to, które na początku było niechciane, niekochane; to, które żyło w ziemskim piekle z winy swoich rodziców...

Niech towarzyszy im świadomość, że "tak jak oni mają ogromny wpływ na dziecko, tak również i od dziecka wiele korzystają: Został zaspokojony ich instynkt macierzyństwa i pragnienie ojcostwa. Wzbogacili się o uczucia rodzicielskie. Byli komuś bardzo potrzebni... Oni dali życie dziecku, oni dla niego poświęcili naprawdę wiele trudu... Codziennie obcowali z jego niewinnością, z jego prostotą, z jego uczciwością, z jego bezgrzesznością, z jego dziecięcą pobożnością. Ono zaś wypełniło ich życie... Czy to jest mało ? Dziecko nierzadko uczy swoją osobą dorosłego człowieka" (wg o.D.W.jw.).

Ale i "dzieci powinny być wyrozumiałe dla rodziców - dla ich słabości, dla drobnych potknięć, zwłaszcza gdy one ich dotyczą... Dorosłe dzieci w poważniejszych sprawach także powinny zwrócić im uwagę, bo prawdziwa miłość synowska wymaga właśnie tego. Tylko ten, kto nie kocha, będzie milczał na zło... Nie mogą więc być obojętne wobec krzywdy, jaką rodzice nawzajem sobie wyrządzają; wobec krzywdy, jaką wyrządzają drugim, [zwłaszcza, że "chwała człowieka płynie ze czci ojca, a matka w niesławie ujmą jest dla dzieci" (Syr 3,11)]... Jeśli nie mają na oku siebie, swych osobistych, realnych, lub domniemanych krzywd, ale dobro rodziców - ich zbawienie, obronę drugich - w imię miłości, bez oporów winny upomnieć ich... To nie jest sąd nad rodzicami, to nie jest potępienie ich, lecz przyjście im z pomocą, mimo iż rodzice nie zawsze potrafią to docenić. Jednak prawdziwa miłość nie oczekuje zapłaty" (wg o.D.W.jw.)...

Niechaj w normalnych sytuacjach starają się nie krytykować nieustannie swoich rodziców, a już przenigdy niechaj nie dopuszczają do tego, aby ich poniewierać, nawet jeśli się nie sprawdzili jako przykładni rodzice. Bo "jedną z podstaw wychowania jest uszanowanie rodziców dla swoich rodziców. Jeśli jest to uszanowanie, jeśli mają swe miejsce w domu, jeśli otrzymują, co im się słusznie należy; jeśli mówi się o nich dobrze, jeśli cierpliwie znosi się nawet ich trudną starość, to można się spodziewać, że również ich własne dzieci uszanują swoich rodziców w starości" (wg o.D.W.jw.)... I w ogóle, "jeżeli chcą być łaskawie sądzeni, to trzeba, aby byli łaskawi względem tych, co przeciw nim zgrzeszyli. Bo tyle będzie im odpuszczone, ile oni sami umieli odpuścić tym, którzy im wyrządzili szkodę, chociażby największą" (wg św.Jana Kasjana). "Prawdziwe bowiem przebaczenie, potężne przebaczenie, potrafi dobro ze zła wydobyć, a zło przemienić w dobro" (wg o.L.jw.).

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

wróć do spisu treści

wróć do strony głównej