wróć do strony głównej

wróć do spisu treści

WYTRWANIE W POWOŁANIU KAPŁAŃSKIM




Część bolesna

I. Modlitwa Pana Jezusa w ogrójcu

Jeszcze tak niedawno śpiewałem: "Wystarczyła mi sutanna uboga..." Jeszcze nie przebrzmiały mi w uszach uroczyste słowa biskupa, który posyłał nas do ludzi, jak Ojciec posłał Ciebie, o, Chryste (wg J 20,21)... tymczasem dziś wydaje się, jakby od tamtych chwil minęło wiele czasu.

Mój Boże... Klęczę dziś przed Tobą, jak kiedyś Twój Syn umiłowany błagając: "Odsuń ode mnie ten kielich"... kielich mojej słabości, zawodu i goryczy. Czuję się bowiem mały i złożony niemocą; niegodny swego powołania, niczym ta sól zwietrzała (Mt 5,13)... Przybija mnie własna bezsilność, przeraża mnie znikomość efektów mojej pracy i tysiące innych przeszkód. Moje marzenia się zapodziały, bo niemal wszystko czego dotknę, przecieka mi przez palce. "Nawet w czynach moich, które uchodzą za dobre, nie znajduję zadowolenia. Każdemu z nich mam tak wiele do zarzucenia. Każdy z nich wykonałbym dziś inaczej. Najdoskonalszy z moich czynów pełen jest niedoskonałości" (Sługa Boży Stefan Wyszyński).

Jestem świadomy tego, że "nazwano mnie człowiekiem Bożym i że zobowiązano do układania mojego życia na zasadzie sprawiedliwości, pobożności, wiary, miłości, wytrwałości, łagodności... Tymczasem widzę ileż mi z tego nie dostaje !... Dał mi Bóg coś ze swego światła, pozwolił mi się bardziej niż innym wewnętrznie ukształtować... Lepiej niż inni potrafię odróżniać zło od dobra, a jednak swoim zachowaniem przywodzę innych do grzechu... Biada mi ! Wszystko zmarnowałem, zdemoralizowałem otoczenie, poderwałem zaufanie Boże" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). A teraz "siedzę w cieniu świątyni, pomimo że ten cień nie usprawiedliwia mojego życia. Wmawiam sobie ciągle, że szukam, chociaż nie wiem czego. Błądzę, ale nie wiem, po co ? Chciałbym przyjść do Ciebie w nocy, aby zapytać, skąd wieje wiatr. Chciałbym narodzić się powtórnie i zrozumieć, co to znaczy. Boże, spójrz na mnie - człowieka małego formatu" (ks.Andrzej Bosowski)...

Jakże mi daleko do Twoich apostołów, których duch był ochoczy, tylko ciało mdłe. U mnie, jak widzisz, jest odwrotnie. Ciało ciągle jest pełne siły, lecz duch - jakże żałosny. Dlatego proszę, wzmocnij mnie i odsuń pokusę ucieczki. "Ty bowiem więcej wiesz o mnie, niż ja o całym świecie ! Ty więcej odkrywasz we mnie, niż ja w całym świecie. - Ty jeden nie potrzebujesz pytać, co jest w człowieku, bo sam wiesz, co w nim jest... Ja nieustannie gubię się w sobie, Ty nieustannie rozpoznajesz się we mnie. - Ja ciągle wątpię o sobie, Ty nigdy nie wątpisz we mnie. - Ja ciągle przeceniam się lub nie doceniam, Ty ciągle widzisz całą moją prawdę. - Ja unoszę się pychą, gdy coś zrozumiem z Ciebie, Ty ciągle dajesz mi pojąć, że jestem analfabetą. - Ja wpadam w rozpacz, gdy przegram, Ty nieustannie mi szepczesz: Wystarczy ci łaski mojej, bo moc w słabościach się udoskonala" (Sługa Boży S.W.jw.). Błagam więc, Boże jedyny, który znasz moje problemy, racz wejrzeć na moje problemy i zechciej mnie umocnić w tym kryzysie powołania, abym nie skończył tak jak Judasz, który tak głupio zaprzepaścił łaskę swego wybrania...

Ty sam życzyłeś sobie, by "mówić Ci o wszystkim i we wszystkim się radzić... Chciałeś, by prosić Cię o wszystko, bo przecież żyjesz w nas, by móc być naszym życiem. Bo mieszkasz w nas, by móc być także naszą siłą" (wg PJ do Sługi Bożej Józefy Menéndez). Mówię Ci więc, choć Ty sam wiesz, że "nie jest łatwo nie istnieć dla siebie, by stać się rozdanym dla innych. Niełatwo nieustannie dawać, a nigdy nie szukać dla siebie. Niełatwo być jak wszyscy inni między nimi, a jednak innym... I trudno wychodzić naprzeciw innym, gdy nigdy nikt naprzeciw nie wychodzi. I ciężko być studnią tajemnych zwierzeń i nie móc ich z nikim podzielić... A jakże ciężko nieustannie innych porywać i ciągnąć do Ciebie, nie znajdując dla siebie nikogo, kto by pociągnął... [Proszę Cię więc], umocnij mnie... znowu... dziś..." (wg motta z obrazka prymicyjnego)... jutro, każdego dnia, bym wytrwał w powołaniu.

Ty, jak nikt inny możesz mi pomóc, bo w Tobie, w Bogu, leżą wszystkie szanse pomocy. Bo Ty mnie lepiej kochasz, niż ja kocham sam siebie. Ty mnie lepiej rozumiesz, niżeli ja sam siebie, bo jesteś dla takich jak ja nie tylko wzorem, Arcykapłanem i naszym Mistrzem, ale również Bratem i Przyjacielem" (wg Marii Jurczyńskiej). Błagam więc, "daj mi siłę, abym mógł zrobić wszystko, czego ode mnie żądasz, a potem żądaj ode mnie czego tylko chcesz" (wg św.Augustyna).

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


II. Biczowanie Pana Jezusa

Twarde, skórzane rzemienie, raz po raz spadały na Twoje plecy; kulki ołowiane odbijały ciało od kości, żelazne haczyki wyrywały je... Twoja Najświętsza Krew, strumieniem spływała po biodrach, aleś wszystko przetrzymał z miłości do człowieka. A ja...?

Często zadaję sobie pytanie: "Dlaczego poszedłem za Tobą ? Czy rzeczywiście idę za Tobą, czy może, mimo wszystko, nie kroczę własną drogą... gdyż bywa tak, że Bóg i krzyż, i dobro bliźnich jest pretekstem, pod którym sprytnie się ukrywa brutalna miłość własna" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka)... I myślę: "Czyż nie widzę w sobie, jak wrażliwy jestem na pokusę "chleba", na pokusę łatwizny życiowej, na pokusę "świętego spokoju". Czyż nie dobrze podpatrzył kusiciel moje słabości...? [Proszę więc], daj mi pomoc, Ojcze, by w życiu moim już nic nie było tylko dla mnie, tylko dla mojego upodobania, tylko dla mojego zadowolenia, dla dogodzenia sobie, dla zaspokojenia własnych pragnień.

Naucz mnie jak mam postępować, aby od razu dostrzec, że to uczucie jest zbyt osobiste, że z tamtego doznania nikt nie ma korzyści - ani Ty, ani Twoje dzieci, ani nawet... ja. Spraw, abym oszczędzał czasu dla siebie, abym go miał zawsze dla Ciebie i dla Twoich spraw. Wzbudź pragnienie zapomnienia o sobie: o tym, co dogadza mojemu wygodnictwu, zmysłowości, miłości własnej. Nie wiem, czy zdołam to uczynić, ale wiem, że bardzo pragnę, wiem... że inaczej nie warto, szkoda czasu dla siebie" (Sługa Boży Stefan Wyszyński)... "Żałosne bowiem stanie się życie kapłana, troszczącego się bardziej o swoją wygodę, niż o Twoją cześć, Panie, i nadejście Twojego królestwa" (bł.Jan XXIII). Proszę Cię więc, "mój Panie i Boże, zabierz mi wszystko, co oddala mnie od Ciebie. Daj mi to wszystko, co zbliża mnie do Ciebie. Oderwij mnie od siebie samego i oddaj mnie całkowicie Tobie" (wg św.Mikołaja z Flüe)...

W najbardziej trudnych chwilach pokus, które wydają się czasem "nie do zniesienia", racz przypominać mi, że "ci, którzy należą do Ciebie, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami" (wg Ga 5,24). "Nie mogę więc być tak nierozumnym, aby zacząwszy duchem miałbym skończyć ciałem" (wg Ga 3,3)... Nie dozwól mi zadręczać się tą walką z samym sobą, bo w tym, "że anioł jest czysty, nie ma nic dziwnego, gdyż anioła nie pali zła żądza, ani nie zwodzi powabna postać, lecz to, że człowiek w ciele kruchym potrafi też zachować czystość, to jest cud łaski Twego Miłosierdzia Bożego" (św.Jan Chryzostom)...

"Kiedy prowadzisz życie czyste i uciekasz się pod szczególną opiekę Najświętszej Maryi Panny - przekonywał święty Josemaria Escriva - pokusy cielesne nie stanowią żadnego problemu... zatem czy chcesz być tak małodusznym, żeby się starać o zwolnienie z powołania, symulując chorobę serca, woli lub rozumu ?" - pytał dalej z niepokojem... Nie chcę, mój Boże... Ty o tym wiesz. Zresztą Tyś sam powiedział, Panie, iż "nie ma czystych na ziemi, a jednak Ja posługuję się wami. Jeśli pragniecie tego gorąco i wytrwale, wasza wierna służba w Mojej Obecności oczyszcza się i uświęca" (do Anny Dąmbskiej)...

Przeto utwierdź mnie w przekonaniu, że "cierpienie kapłana ma zawsze Boży sens, gdyż jest on "postawiony na znak"... Jeśli więc jest ono Tobie, Chryste, i Twemu Kościołowi potrzebne - nie odmawiam Ci niczego, choć wiem, jak trudno jest dać z siebie nawet niewiele" (do A.D. jw.). Pomóż mi "starać się o to, co dla bliźniego dogodne - dla jego dobra, dla zbudowania. Wszak Ty, o Panie, nie szukałeś tego, co dogodne dla Ciebie" (wg Rz 15,1-5)... "Tylko nie pozwól mi odejść tam, gdzie jest ciemno... Nie pozwól tułać się po bezdrożach świata. Spraw, bym nie chował się za filarem w portyku Salomona... Dodaj mi odwagi, abym wytrwał przy Tobie aż do końca" (wg ks.Andrzeja Bosowskiego). I niechaj nieustannie przyświeca mi ta myśl: "Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj" (Syr 2,6), bo ona nosi w sobie prawdę już od tysięcy lat.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


III. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa

Mam świecić, mój Boże, jak świeca na świeczniku, podczas gdy najchętniej schowałbym się pod korzec (Mt 5,15), bo nie umiem, o Chryste, wyniesiony na szyderczy tron, pozostawać na nim tak jak Ty, niewzruszenie... w imię miłości do człowieka...

Bardzo mnie boli surowość spojrzeń, a czasem zdarza się, że i szyderstwo uśmieszków, kiedy cokolwiek mam powiedzieć. Nie mogąc bronić się przed nimi bywa, że tracę pewność siebie; zapominam języka. A wtedy, wiem, że to, co mówię, nie jest ani mądre, ani pięknie, choć chciałbym swoim słowem porwać cały świat. Proszę więc, Panie, odsuń ode mnie "nieufność jednych, politowanie drugich oraz oporność wszystkich" (Georges Bernanos) i nie dozwalaj mi się bać "arcykapłanów, faryzeuszów, nawet samego siebie" (wg ks.Andrzeja Bosowskiego), a przede wszystkim wiernych. Oni bowiem "mogą się wtrącać do mego życia i mają prawo stawiać mi różne wymagania. Przy tym nie muszą wcale myśleć, czy ja się zgadzam z tym, bo jestem ich i dla nich jestem ustanowiony. Dla nich mam stać się środkiem do osiągnięcia zbawienia. Jeśli temu nie służę, mogą odrzucić mnie" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Pomóż natomiast pamiętać o tym, że "bać się należy prawdziwego przeciwnika, że trzeba walczyć z nim. A jest to grzech i zło duchowe, które nieraz zaraża także członków Kościoła" (wg Ojca Świętego Benedykta XVI). Tego trzeba się bać...

Nie pozwól mi oburzać się w głębi swej duszy na tych, którzy mają zobojętniałe twarze i wzrok błądzący gdzieś daleko, bo wielu z nich "to ludzie, których życie jest wypełnione po brzegi rozlicznymi zwykłymi zajęciami, a mimo to, do kalendarza swoich zajęć i obowiązków wpisali na niedziele i święta Mszę świętą. Przychodzą zatem na nią ze swymi kłopotami tak rodzinnymi, jak i szkolnymi czy zawodowymi. Przychodzą obarczeni różnymi trudnościami, jakich dostarcza im zmaganie się ze sobą, ze swoim zdrowiem, brakiem czasu, ze swoimi ułomnościami i słabościami psychicznymi a także fizycznymi" (wg ks.Mieczysława Malińskiego). Obdarz mnie raczej odrobiną zwyczajnej wyrozumiałości, abym nie ważył się sądzić ich zbyt surowo i przestał bać się ich, chociaż "tysiące oczu śledzi jedną duszę kapłana - podczas gdy na tysiące innych nikt nawet nie popatrzy" (św.Teresa od Jezusa).

Panie, Ty wiesz, że "ludzie, którzy nie znają miłości, tak łatwo gorszą się ze sług Miłości. Zbyt wiele cierpią z głodu, by nie widzieć w chlebie całego szczęścia... Oby nie myśleli, że słaby człowiek jest całym Chlebem Żywota. Oby chcieli wyrozumieć, że tylko Ty masz doskonałą miłość, żeś jest Miłością. Oby przynajmniej chcieli jej dostrzec tyle, ile widzi dziecko w kwiecie: skoro jest kwiat, musi gdzieś być drzewo, co kwiaty wydaje. [Proszę więc, Panie, który wiesz, co to znaczy być na cenzurowanym - zechciej dopomóc mi]...

Niech słowo moje będzie w prawdzie, niech będzie prawdziwe, oględne, ale rzetelne. Chroń mnie, Ojcze Słowa, od nadużycia słowa. Wejdź w świat moich myśli i uporządkuj je, bym nie starał się słowami i myślami zwodzić Ciebie, imponować Ci... Chroń mnie przed całą tą "literaturą", przed wyobraźnią, przed twórczością, przed nadprodukcją słowa... Nie dopuść, by między moim słowem, a myślą była luka... I chroń mnie, Ojcze Prawdy, przed wyniosłym słowem" (Sługa Boży Stefan Wyszyński), abym pamiętał, że "Ty masz wzrastać, a ja mam się umniejszać" (wg J 3,30). A jeśli nawet będzie ciężko, nie pozwól mi załamać się, ale pamiętać o tym, że do różnych ludzi będą docierać moje słowa i że nie zawsze zaowocują w oczekiwany sposób. Bo "tylko ten, który zna Boga słucha nas [kapłanów]. Kto nie zna Boga nas nie słucha" (1J3,6) i tak już w życiu jest.

Prawda, że "muszę przyjąć zło, które spotykam na swej drodze; muszę je nawet nieść. Proszę więc, Panie, pomóż mi nie zatrzymywać się nad nim, ale chwytać je w przejściu, bo właśnie po to mnie wysłałeś na te drogi. I chociaż czuję jak przygniata, choć już nie mogę iść, choć upadam ze wstrętu w ciemności, w samotności - pozwól mi wytrwać, bo Ty już wcześniej przeszedłeś przez to. Bo przez to trzeba przejść; bo takie jest prawidło Twojego odkupienia... Bo zanim zmartwychwstanie się, to najpierw trzeba umrzeć; zanim się umrze, trzeba cierpieć; zanim się zacznie cierpieć, trzeba przejść przez agonię. Błagam więc, pomóż mi nie uciekać przed złem, przeciwnie: trwać i wziąć je. Im jest brzydsze, im cięższe, tym bardziej trzeba wziąć; i cierpieć, i umierać... a RADOŚĆ przyjdzie później" (wg ks.Michela Quoista)...

"Przeklinają nas - pisał święty Paweł w liście do Koryntian - a my błogosławimy, prześladują nas, a my znosimy to cierpliwie. Oczerniają nas, a my pocieszamy" (1Kor 4,12), toteż "gdybyś nie miał dla mnie, Ojcze Najlepszy, nic więcej, jak kamień rzucony złośliwą ręką, to pragnę przyjąć go jak największą łaskę Twoją; pragnę go ucałować, aby - jak świętemu Szczepanowi - wydał się słodki. I gdybyś nawet nie miał dla mnie, Ojcze Miłości, żadnego słowa dobrego, tylko obelgę nieprzyjaciół Krzyża, tylko potwarz i szyderstwo - to jeszcze pragnę uznać to za łaskę, na którą jedynie zdolny jestem sobie zasłużyć... bo lepiej być wzgardzonym kapłanem, niż uwielbianym Cezarem" (Sługa Boży S.W.jw.). Zresztą, "Chrystus nigdy swoim Apostołom i uczniom nie mówił, że będą mieli lekkie życie" (bł.Jan Paweł II)...

"Ojcze Przedwieczny ! Spojrzyj na cierpienia, które Jezus Chrystus Twój Boski Syn, poniósł w czasie swej męki. Spojrzyj i na mnie jak staję przed Tobą, ofiarując się jako żertwa, aby dla dusz otrzymać światło i siłę, przebaczenie i miłosierdzie" (PJ do Sługi Bożej Józefy Menéndez)... "Ojcze godny wiecznego uwielbienia, przyszła godzina, którąś od wieków przejrzał, abym ja, sługa Twój w oczach świata uległ na chwilę, ale w sercu żył zawsze w Tobie. Niech do czasu będę upokorzony i wzgardzony, niechaj upadnę w oczach ludzi, niechaj mnie skruszą namiętności, niech własna mnie obali niemoc, abym tylko pozostał z Tobą w zorzy nowej światłości i zajaśniał blaskiem niebieskiej chwały. Święty Ojcze, Tyś tak zrządził i chciał, co sam rozkazałeś, to się stało" (wg Tomasza á Kempis)...

Dopomóż mi pamiętać o tym, że "moją powinnością jest właśnie istnieć tutaj, w świecie, przez wzgląd na chrześcijan uwikłanych w ludzkie sprawy, przejętych rozwiązywaniem trudnych problemów, uśmierzających cierpienia, towarzyszących ślepym na duszy, pielgrzymujących z chorym duchem; w czasie wojny i pokoju, podczas szczęśliwych dni i nieszczęsnych dni trwogi" (wg ks.Jesúsa Urteagi). Bo Ty, o "Panie jesteś wieczny, a świat jest Twoim dziełem. Ty mnie raczyłeś tu postawić, bym przeszedł dobrze czyniąc, aż wreszcie dojdę do ostatecznej Ojczyzny" (wg Alvara del Portillo).

A "jeśli wolno mi o coś prosić, to daj, ażebym w Twym Kościele był niczym ścierka, którą wszystko wycierają, a po zużyciu wyrzucają gdzieś w najciemniejszy, zakryty kąt... Niech i mnie w taki sposób zużyją i wykorzystają, aby tylko w Twoim Kościele przynajmniej jeden kącik był lepiej oczyszczony, aby tylko w Twoim domu było czyściej i schludniej" (bł.Jerzy Matulewicz). Pozwól mi jednak mieć na względzie, że "nie gorliwe posługiwanie w Twoim domu będzie czyniło mnie wiarygodnym głosicielem Ewangelii, ale serce radosne i otwarte na Twoją Bożą obietnicę" (wg "Żywego słowa"); ale świadomość tego, że "kochasz serca i myśli skierowane do Ciebie" (wg PJ do Justyny Klotz), Panie i Boże nasz...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


IV. Dźwiganie krzyża przez Pana Jezusa

O Jezu, Ty najlepiej wiesz, że kapłańska droga nie jest łatwa. Może więc nie powinienem się dziwić, że spotykam na niej innych ludzi niż oczekiwałem. Ale jakże mnie to boli, jak zniechęca... Nieraz aż trudno mi uwierzyć, że to Twój lud o, Chryste... lud, który tworzy Kościół Twój...! Iluż bowiem pośród nich znieważa się nawzajem. Ilu nie widzi nikogo i nic poza własną osobą... Iluż wśród nich jest nieczułych, bezlitosnych i obłudnych... Iluż zamkniętych na światło Ewangelii i zatwardziałych niczym głaz...

"Ufny Twoim słowom, posłuszny Twemu wezwaniu, idę za Tobą... Staram się naśladować Ciebie i niosę mój krzyż. Gdzie mnie zaprowadzisz...? Ludzie szydzą ze mnie, tak jak szydzili z Ciebie. Co za to zyskam ? Czy po Wielkim Piątku nastanie także dla Mnie poranek zmartwychwstania ? Czy pokorze i posłuszeństwu na drodze, którą teraz kroczę, będzie odpowiadać wysokość chwały, którą zyskam w niebie ?" (o.Marie-Augustin Bellouard OP)...

Czasem gdzieś z tłumu mignie zbolała twarz matki... Czasami grupka kobiet użali się nade mną, ale najczęściej idę samotnie... Daremnie wyglądam Weroniki, choć pot i plwociny zalewają mi oczy... Bywa, że wyjrzy gdzieś zza węgła z rozpostartą chustą, lecz zaraz cofa się z powrotem speszona. Proszę więc, Panie, nie dozwól mi tak bardzo bać się samotności, bo i Ty byłeś "również samotny... I Ty nie mogłeś właściwie liczyć na swoich przyjaciół, a może nawet ich nie miałeś... Nie mogłeś polegać na swoich uczniach prawie do końca, bo bali się wszystkiego panicznie i dopiero uczyli się ufności...

Kobiety wspomagające Ciebie i apostołów w akcji misyjnej, troszczyły się przede wszystkim o to, byście mieli co jeść i gdzie spać... [I jakby tego nie oceniać, to mimo wszystko] miałeś do kogo zwrócić się... Miałeś kogo prosić o wsparcie, miałeś na kim polegać, bo Twój kielich goryczy był w rękach dobrego Ojca. Twoja samotność, ból i strach były także w rękach dobrego Ojca. Jedynie Ojciec mógł pocieszyć Cię. Jedynie Ojciec znał pełny sens cierpienia i potrzebę takiego aż uniżenia... Ile trzeba było pokory, by taki kielich przyjąć i wypić" (wg ks.Andrzeja Bosowskiego).

"O Jezu mój, Mistrzu i Kierowniku mój ! Umacniaj mnie, oświecaj mnie w tych ciężkich chwilach życia mojego. Nie spodziewam się pomocy od ludzi, w Tobie cała nadzieja moja" (św.Faustyna)... Nie pozwól mi zapomnieć, że i "mój kielich cierpienia jest w rękach dobrego Ojca. I mój strach, ból, upokorzenia są również w rękach dobrego Ojca, a moją "via dolorosę" przetarłeś już Ty sam. Moja zaś belka niesiona na ramionach będzie o tyle lżejsza, o ile lepiej będę rozumiał, co oznacza: "Sługa nie jest większy od swojego Pana" (wg ks.Andrzeja Bosowskiego). Zresztą Ty sam mówiłeś: "Jeśli chcesz ze mną królować, to dźwigaj ten krzyż ze Mną, albowiem sami tylko słudzy krzyża znajdą drogę do szczęścia i prawdziwej światłości" (wg Tomasza á Kempis). A poza tym, już w Księdze Syracha napisano: "Synu, jeśli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swoją duszę na [wszelkie] doświadczenie" (Syr 2,1). Pomóż mi więc pamiętać, że "kapłaństwo nie może być lekkie, wygodne i po ludzku przyjemne, lecz musi być ofiarą" (wg ks.Aleksandra Fedorowicza)...

"Kiedyś wołałem do Ciebie, Boże, o łagodne oblicze Twoje. Dziś wiem, że chyba [jednak] mi się nie należy. Dlatego największą mądrością Serca Twego będzie, gdy dasz słudze Twemu zrozumienie, że tylko Ty jesteś radością, pokojem i odpocznieniem. Ale zapewne jako sługa Twój jeszcze nie zasłużyłem sobie na radość, pokój i odpocznienie. Jako Sługa Twój muszę być udręczony aż do upadku, aż do poniżenia, aż do zupełnego zapomnienia przez wszystkich. Dopiero wtedy uleczy się serce moje" (wg Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego). Muszę pamiętać, że "istotą kapłaństwa jest krzyż, cierpienie i ofiara" (ks.bp.Paweł Hnilica SJ)...

Ojcze... "Przyjąłem krzyż z Twojej ręki, więc będę go dźwigał aż do śmierci, tak jak go na mnie włożyłeś. Zacząłem, cofać się nie wolno ani porzucić się go nie godzi"... A zresztą wiem, że "pasterzowi nie wolno pozostawić trzody, choćby to musiał przypłacić życiem. Zawsze powinien być tak gotowy na śmierć, jak pilot w najnowocześniejszym, najszybszym samolocie... jak kierowca samochodu na niebezpiecznej drodze, jak marynarz na okręcie, jak górnik w kopalni... Nie może ani na moment stracić oparcia, gruntu w Tobie, Panie i Boże nasz, bo tyle od niego zależy" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka)...

"Nigdy nie opuściłem Boga, nie zdradziłem Kościoła i Ojca Świętego, a przede wszystkim najdroższej mi łaski powołania kapłańskiego" - powiedział Sługa Twój, nasz Prymas Tysiąclecia. Tak i mnie, proszę, racz dopomóc, abym i ja był zawsze wierny... aż do samego końca. A jeśli moje czyny nie będą się Tobie podobały, bądź łaskaw przypominać mi słowa świętego Pawła, który z wyrzutem pisał w swym liście do Galatów: "Czyż jesteście aż tak nierozumni, że zacząwszy duchem, chcecie teraz kończyć ciałem ?" (Ga 3,3)...

Kiedy mi będzie bardzo ciężko, niech wspiera mnie Najświętsza Panna, jak wtedy, gdy wspierała duchowo Twego Syna gdy dźwigał ciężki krzyż. Wszak Ona sama zapewniała: "Jestem Matką kapłanów w szczególnym znaczeniu. Żaden z nich bez mojej pomocy nie mógłby znieść ciężaru swojego powołania" (MB do Justyny Klotz). Ja ze swej strony będę ufał w Jej niekwestionowaną możność, bo Ona ufających Jej przenigdy nie zawodzi.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


V. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu

Jakie to piękne, marzyłem nieraz - wytrwać do śmierci w swoim powołaniu... Jakie to szlachetne - nie poddawać się, "choćbyś użył, Panie, przeciwko mnie wszystkich ludzi, najgorszych nawet, by stało się zadość chwale Ojca. Wszak Ojciec Twój, o Chryste, użył przeciwko Tobie: Judasza, Annasza i Kajfasza, Piłata, Heroda, kohorty żołnierzy, sług i służebnic, motłochu ulicznego, fałszywych świadków... A Tyś to przyjął z uległością, z zaufaniem. Za wszystko zapłaciłeś milczącą miłością. Ty, Święty, Niewinny, Niezmazany, oddzielony od grzeszników...

- Cóż miałbym do powiedzenia w mojej sprawie ? Gdybyś mnie wydał policzkującym mnie, plwającym i bijącym, kopiącym i oczerniającym - musiałbym uznać, że masz do tego prawo... Masz także prawo do mojej radości i cierpienia. Kapłaństwo, którym uczestniczę w Twoim kapłaństwie, wymaga, bym ofiarował swoje cierpienia wraz z Twoimi, bym Tobie współczuł. Skoro Kościołowi Twemu potrzebne jest moje cierpienie, pragnę być uległy Twej Woli... Czego zażądał Bóg od Ciebie, Panie, od Najwyższego Kapłana, ma prawo oczekiwać i od Jego żołnierzy. Skoro Tobie, własnemu Synowi nie przebaczył, to i nam, i mnie ma prawo nie przebaczać, ale żądać ofiary z życia, gdy tego potrzeba dla dobra ludzi... Nie możemy wymagać dla siebie więcej względów od Ojca, niż miał ich dla Ciebie; dla własnego Syna... [Ty bowiem jeden, Ojcze Niebieski], masz prawo żądać ode mnie ofiary z życia, gdy tego potrzeba dla dobra ludzi. Mnie zaś wypada przyjąć na siebie winy powierzonego ludu, wypada go osłonić, ofiarować za lud wszystko - nawet własne życie. Takie jest bowiem prawo dziedziczenia kapłaństwa z Chrystusa" (wg Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego)... Proszę więc, przebacz mi te chwile załamania i umocnij na dalszą drogę...

Pójdę za Tobą, Panie, choćby na koniec świata, tylko przygarnij mnie do Serca... Tylko się pochyl nade mną i przemów jeszcze raz tak pięknie, tak mądrze i czule... tak przekonywująco, jak tylko Ty potrafisz: "Synu, nie jesteś sam. Ja jestem z tobą. Ja jestem z tobą... Jam cię wybrał odwiecznie. Potrzebny mi jesteś. Potrzebne mi są twoje ręce, bym mógł dalej błogosławić. Potrzebne mi są twoje wargi, bym mógł dalej mówić. Potrzebne mi jest twoje ciało, bym mógł dalej cierpieć. Potrzebne mi jest twoje serce, bym mógł dalej kochać. Potrzebny mi jesteś ty, bym mógł dalej zbawiać. Zostań ze mną, synu" (ks.Michel Quoist).

"Zmusiłeś mnie, mój Boże, bym u Ciebie pracował na kredyt, ale powiedziałeś, że mi zapłacisz, gdy będziesz wracał, [jak miłosierny Samarytanin przyrzekł tamtemu oberżyście]. Będę więc czekał na Ciebie, będę żył wiarą i zrobię wszystko, by doprowadzić do końca wszystko, coś Ty w swej Opatrzności rozpoczął; co Ty zleciłeś mi... [Będę pamiętał o tym, "jak bardzo kochasz księży niezachwianych w swojej wierze" (wg PJ do Justyny Klotz)]. Proszę Cię tylko, daj mi ukochać swoją kapłańską dolę i zgodzić się być oberżystą z przypowieści, który pokornie spełnia pożyteczną rolę, choć pozbawioną sławy. Spraw, bym się zadowalał najniższą zapłatą i całym sercem wierzył w Twój powrót nie dlatego, aby otrzymać swą zapłatę, ale raczej, by Ciebie spotkać nareszcie twarzą w twarz" (wg ks.Kazimierza Pietrzyka SDB).

Pozwól, bym jak najczęściej, szczególnie w trudnych chwilach, wspierał się na modlitwie, bo "bez modlitwy niepodobna wytrwać w powołaniu" (św.Albert Chmielowski). A jeśli uda mi się odbić od tego dna, pozwól mi tak otworzyć się na światło łaski Twojej, bym w swej posłudze kapłańskiej mógł poczuć się szczęśliwy... "Szczęśliwy kapłan to jest ten, który ma i daje świadectwo coraz większego i nieograniczonego przywiązanie całej swojej osoby do Ciebie, Panie mój. Szczęśliwy kapłan to ten, który pokornie pozwala sobie pomagać świętemu spowiednikowi i, albo innej osobie oddanej Bogu. Szczęśliwym kapłanem jest ten, który ustawicznie czuwa nad nienaruszalnością swojej konsekracji przeciwko wszelkiego rodzaju niezdrowym i dwuznacznym postawom. Szczęśliwy kapłan to ten, który żyje w szczerości, mówi to, co czuje, a przy tym stara się czynić to, co głosi o Tobie. Szczęśliwy kapłan to ten, który stara się także o uczuciową łączność ze swoim biskupem, ze swymi przełożonymi i konfratrami. Szczęśliwy kapłan to ten, który kontroluje swoje usta i myśli - przed plotkami, nieufnością, szemraniem, i nie traci czasu. Szczęśliwy kapłan to ten, który kocha i szczególną miłością darzy maluczkich, dzieci, kocha i służy biednym i w ogóle ostatnim. Szczęśliwy kapłan to ten, który jest wolny, chętny do posługi wszędzie, gdzie go poślą, nie związany żadnymi więzami uczuciowymi czy wygórowaną ambicją.

Szczęśliwy kapłan odważnie towarzyszy Tobie, o Panie nasz, któryś niewiarygodnie wiele wycierpiał, aby nas zbawić i odkupić. Szczęśliwym kapłanem jest ten, który, jeżeli nawet, nie daj Boże, upadnie, czy to co do czystości, posłuszeństwa, wiary czy gorliwości, zaraz pokornie za popełniony czyn żałuje i dzięki miłosierdziu Bożemu całkowicie się odnawia i nawraca. Szczęśliwy kapłan codziennie poświęca przynajmniej pół godziny na milczącą rozmowę z Tobą, o Chryste, Przyjacielem, który jesteś wszystkim. Szczęśliwym kapłanem jest ten, który poleca się macierzyńskiej opiece Matki Bożej i odmawia święty Różaniec. Szczęśliwy kapłan to ten, który umieszcza siebie w tym samym kielichu, który we Mszy świętej podnosi do góry. Szczęśliwy kapłan to ten, który zapomina o sobie, o swojej osobie i swoich interesach. Szczęśliwym kapłanem jest ten, który potrafi poświęcać się bezinteresownie. Szczęśliwym kapłanem jest wreszcie ten, który ufa, że zaraz po śmierci wpadnie w ramiona Ojca" (o.Lomurno OCD).

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

wróć do spisu treści

wróć do strony głównej